To były cztery godziny, podczas których Władimir Putin powtórzył wiele wcześniejszych kłamstw, ale dodał też nowe. Choćby wypowiadając się na temat bojówek w Donbasie.
Jedno z pierwszych pytań podczas telemostu dotyczyło oskarżeń, że na wschodzie Ukrainy znajdują się rosyjscy żołnierze i agenci służb specjalnych.
- Co Pan odpowie na oświadczenia, które słychać na Zachodzie i w Kijowie o tym, że za wystąpieniami na wschodzie Ukrainy stoi Rosja, a dokładniej "ręka Moskwy"? Że organizuje to, że to finansuje? I co więcej, twierdzi się, że działają tam jakieś rosyjskie jednostki - zapytał współprowadzący telekonferencję Kiryłł Klejmionow.
- To wszystko bzdury! Nie ma na wschodzie Ukrainy żadnych rosyjskich jednostek, nie ma służb specjalnych, nie ma instruktorów - stanowczo zaprzeczył Putin. - To wszystko miejscowi obywatele. A najlepszym na to dowodem jest to, że ci ludzie, mówiąc krótko, zdjęli maski. I zachodnim partnerom powiedziałem: "Nie mają gdzie odejść, nigdzie nie odejdą, to gospodarze tej ziemi, i trzeba z nimi rozmawiać".
Autor: //gak / Źródło: tvn24.pl