Dopiero za rok będzie wiadomo, dlaczego francuski Airbus A330 spadł 1 czerwca nad Atlantykiem. Poszukiwania kolejnych szczątków maszyny i wyjaśniane przyczyn katastrofy będzie też wyjątkowo kosztowne.
Śledczy nadal nie wiedzą, gdzie dokładnie rozbił się samolot Air France lecący z Rio de Janeiro do Paryża, ani co spowodowało katastrofę, w której zginęło 228 ludzi - powiedział dziennikarzom szef zespołu śledczego Paul-Louis Arslanian.
Dodał, że do tej pory udało się wydobyć ok. 1000 części samolotu, w tym ogon, fotele i przedmioty kuchenne oraz kamizelki ratunkowe. Jednak mimo takiej ilości szczątków, "w tej chwili nie możemy wyjaśnić przyczyn wypadku".
Kosztowne poszukiwania
Według Arslaniana, poszukiwania szczątków maszyny i rejestratorów lotu, które powinny zostać wznowione jesienią, będą kosztować "ponad 10 milionów euro, a może dziesiątki milionów euro".
Poszukiwania "mają zostać rozszerzone o inne państwa", a na miejsce katastrofy mają zostać wysłane sonary i roboty, które zejdą do 4 tys. metrów pod powierzchnią wody.
Na początku sierpnia europejski producent samolotów Airbus informował, że sfinansuje częściowo te poszukiwania. - Musimy wiedzieć, kto dołoży się finansowo i w jaki sposób - zastrzegł Arslanian.
Za wcześnie na hipotezy
20 sierpnia bez rezultatów zakończył się drugi etap podwodnych poszukiwań rejestratorów francuskiego samolotu, które nie emitowały już sygnałów. W najbliższym czasie planowany jest nowy raport na temat możliwych przyczyn katastrofy.
Spekulacje skoncentrowały się dotąd na awarii czujników prędkości, ale Arslanian oświadczył w poniedziałek, że jest zbyt wcześnie, by to przesądzić.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: fab.mil.br