Ten 26-letni belgijski skoczek może mówić o ogromnym szczęściu. Przeżył, choć jego spadochron się nie otworzył. Mężczyzna doznał ciężkiego urazu kręgosłupa.
Do wypadku doszło w niedzielę popołudniu w miejscowości Opglabeek na wschodzie Belgii. 26-latek Andy Pieters wraz ze swoimi trzema kolegami postanowił skoczyć ze spadochronem. Jeden z nich na kasku miał zamontowaną kamerę, która zarejestrowała cały lot i jego tragiczny finał.
Nie zadziałał żaden spadochron
Gdy Pieters zorientował się, że jego główny spadochron nie rozłożył się poprawnie, natychmiast rozpoczął otwierać zapasowy. Niestety, ten również nie zadziałał.
Mężczyzna uderzył w ziemię z prędkością ponad 100 km/h.
Z relacji kolegów skoczka wynika, że jego spadochron był zbyt luźny z prawej strony. Przyczyną wypadku mogło być złe złożenie spadochronu w plecaku lub błąd produkcyjny.
Skok bezpieczniejszy niż jazda samochodem
Skacząc ze standardowej wysokości czterech tysięcy metrów główny spadochron powinno otworzyć 800 metrów nad ziemią. Od chwili rozpoczęcia procesu otwarcia do pełnego wypełnienia się czaszy mija od 1,5 do 4 sekund - przelatuje się wtedy od 100 do 200 metrów.
Skoki ze spadochronem wbrew pozorom to bezpieczny sport i statystycznie są one bezpieczniejsze niż jazda samochodem. Poprawnie ułożony spadochron główny statystycznie nie otwiera się ok. raz na tysiąc skoków, a śmiertelny wypadek zdarza się raz na kilkadziesiąt tysięcy skoków.
Źródło: ENEX, tvn24.pl