Osiem dni po katastrofie airbusa A320 linii Germanwings, miejsce katastrofy odwiedził dyrektor generalny Lufthansy, do której należy tani niemiecki przewoźnik. - Codziennie dowiadujemy się czegoś więcej o przyczynach katastrofy, ale zrozumienie tego, co się stało, zajmie nam wszystkim o wiele więcej czasu - powiedział, wiele razy w trakcie krótkiego oświadczenia przepraszając rodziny ofiar za ból, jaki spowodował jeden z pilotów firmy, zabijając na pokładzie maszyny 149 osób i siebie.
Kilka kilometrów od miejsca katastrofy, do której doszło 24 marca, w miejscowości Seyne-les-Alpes, dyrektor generalny Lufthansy, Carsten Spohr pojawił się przed kamerami stacji telewizyjnych z całej Europy, by wydać krótkie oświadczenie.
"Przyjechaliśmy podziękować setkom osób"
Powiedział, że wszystkim pracownikom Lufthansy i Germanwings „w każdej godzinie towarzyszy smutek” związany z tragedią lotu 4U 9525. - Jest mi niesłychanie przykro z powodu tej katastrofy. Nie ma słów, by wyrazić ten smutek, jedynie staram się to zrobić - powiedział.
- Codziennie dowiadujemy się czegoś więcej o przyczynach katastrofy, ale zrozumienie tego, co się stało zajmie nam wszystkim o wiele więcej czasu - mówił.
- Przyjazd tutaj jest dla nas bardzo ważny. Przyjechaliśmy podziękować setkom osób pomagającym z oddaniem w pracach na miejscu katastrofy - służbom, wojsku, lekarzom identyfikującym szczątki ofiar - kontynuował później Spohr, dodając też jednak, że równie mocno chce podziękować okolicznym mieszkańcom.
- Jesteśmy pod wrażeniem ich empatii i sympatii, jaką wszystkim nam okazują. Dziękujemy wszystkim mieszkańcom regionu oraz lokalnym władzom - powiedział, na koniec deklarując, że „wie, jaki ciężar (Lufthansa, w związku z katastrofą - red.) nałożyła na tę okolicę” i dlatego firma zrobi w przyszłości wszystko, by po zakończonym okresie żałoby pomóc mieszkańcom regionu w powrocie do normalnego życia.
Autor: adso//gak / Źródło: tvn24