Jemeński prezydent Ali Abd Allah Salah kolejny raz poddał się naciskom protestującej opozycji i ogłosił, że jeszcze do końca roku odbędą wybory nowego prezydenta. Pierwotnie miały się one odbyć dopiero w 2013 roku. Również w czwartek jemeński parlament zaaprobował wprowadzenie w kraju 30-dniowego stanu wyjątkowego, którego żądał w ubiegłym tygodniu prezydent Ali Abd Allah Salah.
Gdy w ubiegły piątek Salah ogłaszał stan wyjątkowy, nie było jasne, czy prezydent jest do tego uprawniony. Teraz parlament potwierdził zasadność wprowadzenia nadzwyczajnego środka.
Opozycja, która z dnia na dzień rośnie w siłę, sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu, które ma ułatwić wiernym Salahowi oddziałom rozprawienie się z przeciwnikami.
"Piątek marszu naprzód"
"Nie dla stanu wyjątkowego, ty rzeźniku!" - można przeczytać na wielu plakatach opozycji w stołecznej Sanie. O ile jednak wprowadzenia stanu wyjątkowego nie da się cofnąć, to opozycja - składająca się już teraz nie tylko z zagorzałych od dawna przeciwników rządu, ale od niedawna także jego byłych zwolenników, w tym wysokiej rangi oficerów i urzędników - zamierza pokazać swoją siłę.
Jej demonstracja ma nastąpić w piątek nazwany przez opozycję "Piątkiem marszu naprzód". Rzecznik opozycji Mohamed Kahtan zapowiada, że zgromadzi on w Sanie kilkaset tysięcy manifestantów.
Byłaby to kulminacja trwających już siódmy tydzień demonstracji, których uczestnicy domagają się ustąpienia rządzącego 32 lata Salaha.
Prezydent ustępuje
Salah zapowiedział co prawda, że zamierza odejść najpóźniej na początku 2012 roku (pierwotnie mówił, że odejdzie w 2013 roku, gdy skończy się jego kadencja), lecz dla opozycji to i tak było za długo.
W czwartek Salah ogłosił, że wybory prezydenckie mogą się odbyć jeszcze do końca tego roku. - Będzie referendum nad nową konstytucją, potem wybory parlamentarne. Wybrani członkowie parlamentu sformują rząd i wtedy natychmiast odbędą się wybory prezydenckie, przed końcem 2011 roku - napisał Salah w dokumencie przekazanym opozycji i gen. Aliemu Mohsenowi, dowódcy 1. Dywizji Pancernej, który przeszedł na stronę opozycji.
Źródło: reuters, pap