Wbrew wcześniejszemu oświadczeniu adwokata Juliii Tymoszenko, ukraińska prokuratura wcale nie umorzyła śledztwa w sprawie zabójstwa polityka i biznesmena Jewhena Szczerbania, o którego zlecenie była podejrzewana jego klientka.
Serhij Własenko, obrońca byłej premier Ukrainy, oświadczył, że śledztwo Prokuratura Generalna Ukrainy umorzyła jeszcze 26 kwietnia i dopiero teraz o decyzji poinformowano. Niecałe dwie godziny później nadeszło oficjalne sprostowanie Prokuratury Generalnej. Okazało się, że śledztwo tylko na chwilę zawieszono z powodów proceduralnych, ale następnie zostało wznowione. Tymoszenko, która odbywa obecnie wyrok siedmiu lat więzienia, figuruje w śledztwie jako współorganizatorka zabójstwa Szczerbania, do którego miało dojść w 1996 roku na tle porachunków biznesowych. Była premier zdecydowanie odrzucała twierdzenia prokuratury, jako "motywowane politycznie".
"Selektywne" stosowanie prawa, ale nie tortury
Informacja o kolejnym śledztwie ws. Tymoszenko wywołała głosy niezadowolenie w UE. Już pierwszy proces i skazanie byłej premier na siedem lat więzienia za nieprawidłowości podczas negocjacji umowy gazowej z Rosją, doczekał się bardzo krytycznych reakcji zza zachodniej granicy. Bruksela uważa decyzje obecnych władz Ukrainy za motywowane politycznie. Punkt widzenia UE i między innymi Warszawy został pod koniec kwietnia wsparty orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, że aresztowanie Julii Tymoszenko w sierpniu 2011 roku było niezgodne z prawem i miało podłoże polityczne, a prawo jest stosowane "selektywnie" przeciw opozycji. Unia Europejska wezwała wówczas władze Ukrainy, by "gruntownie przemyślały sytuację byłej premier". Trybunał w Strasburgu uznał jednocześnie, że skarga Tymoszenko na tortury, które miały polegać na odwlekaniu przez władze więzienne jej leczenia w szpitalu, jest bezpodstawna. Ukraińskie Ministerstwo Sprawiedliwości informowało pod koniec kwietnia, że w ciągu trzech miesięcy przeanalizuje orzeczenie Trybunału i podejmie decyzję o ewentualnym zaskarżeniu werdyktu.
Autor: mk/ja/k / Źródło: PAP, tvn24.pl