Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, pozbawiła mandatu poselskiego parlamentarzystę opozycyjnej partii Sprawiedliwa Rosja Giennadija Gudkowa oskarżonego o prowadzenie działalności biznesowej, co jest niezgodne ze statusem deputowanego.
Za odebraniem 56-letniemu Gudkowowi, byłemu pułkownikowi KGB, a obecnie głośnemu krytykowi prezydenta Władimira Putina, mandatu głosowali posłowie putinowskiej partii Jedna Rosja i lojalnej wobec Kremla nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimira Żyrinowskiego. Przeciwko wystąpili deputowani socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji Siergieja Mironowa i Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadija Ziuganowa. W środę parlamentarzyści tych dwóch opozycyjnych formacji wystąpili do Sądu Konstytucyjnego FR o orzeczenie, czy większość parlamentarna ma prawo pozbawiać posła statusu deputowanego bez odpowiedniej decyzji sądu. Pod wnioskiem podpisało się 116 posłów, w tym Ziuganow i Mironow.
To pierwszy przypadek pozbawienia deputowanego mandatu od roku 1995, kiedy to wypędzono z parlamentu Siergieja Mawrodiego, twórcę głośnej piramidy finansowej MMM, w której swoje oszczędności straciło około 10-12 mln Rosjan.
Oficjalnie, bo prowadził działalność biznesową Gudkow był deputowanym do Dumy od 2001 roku. W obecnej kadencji izby pełnił funkcję wiceprzewodniczącego komisji ds. bezpieczeństwa. Był też wiceszefem klubu parlamentarnego Sprawiedliwej Rosji. W samej partii jest sekretarzem jej Centralnej Rady. W przeszłości - do 2007 roku - był członkiem Jednej Rosji. O odebranie Gudkowowi mandatu do Dumy 30 sierpnia zwrócił się prokurator generalny Jurij Czajka. Wcześniej Komitet Śledczy FR zapowiedział wszczęcie śledztwa przeciwko parlamentarzyście Sprawiedliwej Rosji, który według Komitetu Śledczego prowadzi działalność biznesową, co jest niezgodne ze statusem deputowanego.
Gudkow: Jestem ofiarą Gudkow odrzuca oskarżenia, twierdząc, że jest ofiarą "polowania na czarownice". Zdaniem parlamentarzysty chodzi o "polityczną rozprawę" z nim za jego działalność opozycyjną. Gudkow określił piątkową decyzję Dumy Państwowej jako "bezprawie" i "hańbę dla Rosji". Zapowiedział zaskarżenie jej do Sądu Najwyższego FR.
Pomagał Bułgar Zarzuty wobec Gudkowa opierają się na zeznaniach jego byłego partnera biznesowego, obywatela Bułgarii Iwajło Zartowa, który oskarżył go o pranie brudnych pieniędzy za pośrednictwem jednej z bułgarskich firm. Komitet Śledczy utrzymuje też, że deputowany kieruje należącym do jego rodziny holdingiem firm ochroniarskich Oskord, a także podmoskiewskim targowiskiem z materiałami budowlanymi Kołomienskij Stroitiel.
Kolega z KGB Gudkow jest absolwentem Instytutu KGB im. Jurija Andropowa (obecnej Akademii Służby Wywiadu Zagranicznego). W latach 1982-92 - podobnie jak Putin - pełnił służbę w KGB. W 1992 roku założył pierwszą firmę z grupy Oskord. Media w Rosji twierdzą, że w połowie lat 90. w holdingu Gudkowa pracowało około 3 tys. osób, w większości byłych funkcjonariuszy służb specjalnych i milicji. W latach 1997-2001 był członkiem rady konsultacyjnej przy dyrektorze Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), w której zasiadali szefowie prywatnych firmochroniarskich.
Holding Oskord prowadził ze swoją żoną Marią i starszym synem Dmitrijem, który od grudnia 2011 roku także jest deputowanym do Dumy Państwowej. Gudkow utrzymuje, że z chwilą, gdy został posłem, swoje udziały w rodzinnym biznesie przekazał w zarząd żonie i wyłączył się z bieżącej działalności holdingu.
A co z innymi? Demokratyczna partia Jabłoko Siergieja Mitrochina twierdzi, że w podobnej sytuacji jak Gudkow jest co najmniej 21 deputowanych z Jednej Rosji i LDPR, którzy uruchomili bądź rozszerzyli swój biznes zasiadając w parlamencie. Jabłoko podkreśla, że Komitet Śledczy FR nie zgłasza żadnych pretensji pod adresem tych posłów. Na liście Jabłoka jest m.in. prezes Rosyjskiego Towarzystwa Gazowego, czołowy lobbysta Gazpromu Walerij Jaziew. Swoją listę deputowanych-biznesmenów z Jednej Rosji ogłosił też Dmitrij Gudkow. Znalazło się na niej pięcioro posłów, w tym Andriej Isajew, jeden z liderów putinowskiej partii.
Poleciał, bo protestował? W ostatnich miesiącach Gudkow był jednym z organizatorów wielotysięcznych manifestacji w Moskwie, których uczestnicy żądali odejścia Putina, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Deputowany Sprawiedliwej Rosji był jednym z nielicznych parlamentarzystów, którzy włączyli się do tych masowych protestów. Niejednokrotnie wykorzystywał swój status deputowanego do obrony demonstrantów przed policją. Kłopoty Gudkowa zaczęły się po tych wystąpieniach. Na pierwszy ogień poszedł jego biznes ochroniarski: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych cofnęło licencje kilku firmom. Zanim przeszedł na stronę antykremlowskiej opozycji, poseł Sprawiedliwej Rosji nawoływał do odgórnych reform w Rosji. Wspierał modernizacyjne inicjatywy poprzedniego prezydenta FR Dmitrija Miedwiediewa. Zdaniem niektórych analityków przypadek Gudkowa świadczy o tym, że Putin zaczyna tracić poparcie również w środowiskach, które dotąd ślepo go popierały. Cytowany przez "Komsomolską Prawdę" politolog Aleksandr Cypko uważa niemniej, że pozbawienie Gudkowa mandatu deputowanego nie będzie miało poważniejszych konsekwencji politycznych. "Tacy ludzie nie cieszą się większym poparciem społecznym. Wiadomo przecież, że Gudkow, to były oficer KGB, że biznes ochroniarski zbudował dzięki swoim powiązaniom, że przez długi czas był po stronie władz. Aż tu nagle z placów zaczął wzywać niemal do przewrotu. To dwulicowość" - oświadczył Cypko.
Autor: mtom / Źródło: PAP