Czesi liczą straty po powodzi, która dotknęła kraj. Szkody spowodowane przez wielką wodę przekroczyły trzy miliardy koron (ok. 483 mln zł). Na szczęście sytuacja zaczyna się powoli stabilizować. W poniedziałek rząd zdecydował przeznaczyć 40 milionów koron na natychmiastową pomoc dla powodzian.
Jak pisze portal idnes.cz, gminy dotknięte powodzią zaczęły sprzątanie. A jest co sprzątać, bo woda spowodowała potężne zniszczenia. Pozrywała mosty, zniszczyła drogi i linie kolejowe.
Rząd zbiera się nadzwyczajnie
W poniedziałek, w związku z powodzią odbyło się nadzwyczajne posiedzenie czeskiego rządu. Poza 40 milionami koron natychmiastowej pomocy, w środę planuje się udostępnienie dalszych 350 mln koron (równowartość 56 mln zł).
Pierwsze pieniądze - według premiera Petra Neczasa - dostępne będą już od wtorku. Przeznaczone mają być na zakup wody pitnej, żywności i środków dezynfekujących.
Ministrowie w czasie posiedzenia postanowili też zwiększyć do tysiąca liczbę żołnierzy, uczestniczących w akcji pomocy na północy Czech. Teraz jest tam ponad 200 wojskowych.
Ogólnonarodowa składka
Rząd przedstawił propozycję, stworzenia specjalnego funduszu na rzecz walki z powodziami.
- Z podatku dochodowego każdego płatnika odprowadzałoby się 100 koron - powiedział Neczas. - Pieniędzy tych nie można by przejeść i służyłyby właśnie na likwidację skutków przyszłych powodzi.
Już w niedzielę premier zauważył, że przez powódź zmieniły się priorytety budżetowe rządu. Wcześniej w swym programie Neczas zapowiedział wielkie oszczędności, które przede wszystkim uderzały w sferę pomocy socjalnej i służby publiczne. Teraz być może wycofa się z tych planów.
Nieunikniona tragedia
Sztab kryzysowy potwierdził dotychczas trzy ofiary śmiertelne.
W województwach libereckim i usteckim zalanych zostało ponad 1200 domów, wezbrana woda podmyła drogi, tory kolejowe i zapory wodne. Zniszczonych jest kilkadziesiąt mostów. Na kilka szos osunęły się zbocza gór.
Jednak zdaniem czeskich ekspertów weekendowa powódź była nieunikniona, gdyż tak nagle wzbierającej wody nie zatrzymałyby ani betonowe zapory, ani jakiekolwiek inne zabezpieczenia.
Jak podkreślają hydrolodzy i meteorolodzy cytowani w poniedziałek przez czeskie media, jeśli w krótkim czasie spadnie 200 litrów wody na metr kwadratowy, ziemia nie jest w stanie jej przyjąć. - Byłoby demagogią mówić, że coś mogło temu zapobiec - mówił cytowany przez dziennik "Lidove noviny" ekspert Jaroslav Ungerman.
Źródło: PAP, idnes.cz