Syryjskie wojsko zakończyło pacyfikację miasta Hama na zachodzie kraju. W trakcie walk zginęło około 150 osób. - Zakończyliśmy delikatną operację, w czasie której oczyściliśmy kryjówki terrorystów - oświadczył jeden z wojskowych. Przebywający z wizytą w Syrii Turecki premier wyraził nadzieję, że Damaszek niedługo rozpocznie reformy. Władze USA wprowadziły natomiast kolejne sankcje wobec Syrii.
Syryjska armia oblegała Hamę od końca lipca. Miasto było jednym z ognisk rewolty i protestów przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada. Wojsko wkroczyło do Hamy 31 lipca, zginęło wówczas około 100 osób i był to najkrwawszy dzień od początku trwającej od połowy marca rewolty. Według świadków i obrońców praw człowieka, od końca lipca w Hamie zginęło jeszcze około 50 osób.
Jedność w walce
Po dwóch tygodniach walk armia wycofała się z miasta. Licząca 800 tys. mieszkańców Hama stała się tego dnia miejscem wycieczek dla dziennikarzy, organizowanych przez władze w Damaszku. Reporterom pokazano ciężarówki, które wywoziły z miasta ok. 50 wozów opancerzonych.
Ostatni żołnierze usuwają z ulic cementowe i metalowe barykady wzniesione na ulicach. W całym mieście piętrzą się sterty śmieci, a przy południowym wjeździe do miasta widać spalony posterunek policyjny. Wyjeżdżający z Hamy żołnierze skandowali: "Poświęcamy naszą duszę i krew dla ciebie, Baszarze", "Bóg, Syria, Baszar" i składali palce w znak zwycięstwa, "V".
Pytani przez dziennikarzy mieszkańcy Hamy wyrazili zadowolenie z interwencji armii. - Dzięki wojsku sytuacja uspokoiła się. Wcześniej sabotażyści wznosili barykady i przez cały czas strzelali - mówiła 20-letnia dziewczyna. - Armia przybyła, żeby nas chronić - mówił inny mieszkaniec Hamy. - Wszyscy jesteśmy zjednoczeni, my, armia i Baszar - dodał.
Ciąg dalszy
W Hamie rebelia została stłumiona, ale w kolejnym mieście - Hims, trwają walki. Według obrońców praw człowieka służby bezpieczeństwa zastrzeliły tam w środę 11 osób.
Według nich służby bezpieczeństwa "strzelały na oślep do mieszkańców dzielnicy Baba Amro, zabijając 11 osób". W okolicy trwają aresztowania i rewizje, a armia otwiera ogień do każdego, kto próbuje uciekać - powiedział jeden z syryjskich obrońców praw człowieka, który przebywa w Nikozji, stolicy Cypru.
Jak wynika z doniesień obrońców praw człowieka, w czasie tłumienia antyprezydenckich demonstracji w całej Syrii od połowy marca zginęło około dwóch tysięcy osób.
Lekkie napomnienie
W niespokojnej Syrii pojawił się w środę premier Turcji Recep Tayyip Erdogan, który odwiedził Asada. Od wielu lat oba kraje utrzymywały dobre relacje, mocno nadszarpnięte w ostatnim miesiącu z powodu brutalnych represji w Syrii. Erdogan wyraził nadzieję, że władze Syrii w ciągu 10-15 dni podejmą kroki, by rozpocząć wprowadzanie reform. Ankara dała do zrozumienia Damaszkowi, że musi zaprzestać krwawego tłumienia prodemokratycznych manifestacji.
Erdogan nawiązał też do wtorkowej wizyty w Damaszku ministra spraw zagranicznych Turcji Ahmeta Davutoglu, który wezwał syryjskie władze, by przestały zabijać cywilów. Szef tureckiej dyplomacji podkreślił, że jego rząd będzie monitorował wydarzenia w Syrii w nadchodzących dniach.
Davutoglu poinformował ponadto, że on i prezydent Baszar el-Asad omawiali "konkretne działania", jakie Syria powinna podjąć, żeby zakończyć rozlew krwi. Nie sprecyzował jednak, jakie miałyby to być kroki, ani czy Asad zgodził się rozważyć ich podjęcie. Syryjski reżim nie chce uznać rozmiarów ludowego ruchu kontestacji w kraju i oskarża "uzbrojone grupy" o przemoc i chaos, od kiedy rewolta w Syrii rozpoczęła się 15 marca.
Zamrożenie zza oceanu
Innego rodzaju działania względem syrii podjęło w środę Ministerstwo Skarbu (Finansów) USA. Amerykanie ogłosili wprowadzenie nowych sankcji wobec Syrii, które, jak powiedziano, są wymierzone w infrastrukturę finansową wspierającą rząd prezydenta.
Sankcje wobec kontrolowanego przez państwo Komercyjnego Banku Syrii i jego filii w Libanie wprowadzono na mocy prezydenckiego dekretu Baracka Obamy wymierzonego przeciwko podmiotom rozprzestrzeniającym broń masowego rażenia i ich pomocnikom. Sankcje dotyczą także największego operatora syryjskiej sieci komórkowej Syriatel, a ich podstawę stanowi inny dekret, mówiący o syryjskich władzach i osobach odpowiedzialnych za naruszanie praw człowieka w Syrii.
Zgodnie z decyzją władz USA zamrożono wszelkie aktywa tych firm w kraju i wprowadza się zakaz kontaktów biznesowych z nimi.
Źródło: PAP