Według najnowszych informacji ponad 100 przedstawicieli obozu reformatorskiego zostało aresztowanych w Iranie. Wcześniej, po ogłoszeniu wyniku wyborów prezydenckich, doszło tam zamieszek, w których zginęły co najmniej trzy osoby zginęły, a pięć zostało rannych.
Początek chaosu
W piątkowych wyborach prezydenckich zwyciężył wrogi Zachodowi i słynący z agresywnych wypowiedzi pod adresem Izraela dotychczasowy prezydent Mahmud Ahmadineżad. Ten ultrakonserwatysta zdobył 62 proc, głosów. Jego reformistyczny przeciwnik Mir Hoesjn Musawi mógł liczyć na 33 proc. Pozostali kandydaci Mehdi Karubi oraz Mohsen Rezai byli jedynie tłem dla wspomnianej dwójki.
To właśnie Musawi, przez swoją wypowiedź sugerującą wyborcze fałszerstwa i o "niebezpiecznej szaradzie" - zaognił sytuację. Kandydat na prezydenta ocenił też, że zachowanie niektórych urzędników może "podważyć filary Republiki Islamskiej" i "ustanowić tyranię".
Na wieść o wyniku wyborów i po słowach swojego ulubieńca, zwolennicy Musawiego wyszli na ulice Teheranu skandując: "Dyktatura, dyktatura!", "Śmierć dyktatorowi", "Tu zostaniemy, tu umrzemy!".
By ograniczyć do minimum możliwość ich zorganizowania się, władze zablokowały w stolicy możliwość przekazywania sms-ów, strony internetowe zwolenników Musawiego i internetowy portal społecznościowy Facebook. I tak jednak doszło do zamieszek.
Pierwsi ranni i zabici
Zdaniem świadków, na których wcześniej powoływała się agencja dpa, trzy kobiety i dwóch mężczyzn odniosło obrażenia w północnej części miasta na ulicy Wali Asr. Przewieziono ich do najbliższego szpitala. Cała piątka popierała umiarkowanego kandydata Mir-Hosejna Musawiego. Nie wiadomo, czy zostali pobici przez policję, czy przez zwolenników władz. Al-Arabija doniosła natomiast o trzech ofiarach śmiertelnych zamieszek.
Ostrzegam, że nie poddam się tej niebezpiecznej szaradzie. Rezultat takiego zachowania niektórych urzędników podważy filary Islamskiej Republiki i ustanowi tyranię. Mir-Hosejn Musawi
W proteście przeciw wynikom wyborów ze stanowiska przewodniczącego Zgromadzenia Ekspertów zrezygnował były prezydent Ali Haszemi Rafsandżani. Liczące 86 członków zgromadzenie to jedna z najbardziej wpływowych irańskich instytucji; odpowiada m.in. za wybór najwyższego przywódcy duchowo-religijnego.
Tumacz pobity, dziennikarze bez kamery
Telewizja Al-Arabija podała, że policja ścigała i aresztowała demonstrantów, uczestniczących w proteście na placu Wanak, jednym z najważniejszych teherańskich węzłów komunikacyjnych. Policja i inne służby bezpieczeństwa otoczyły dzielnicę Dżamran, w której mieszka wielu polityków z obozu reformistów, w tym były prezydent Mohammad Chatami. Według dziennikarzy, którzy są na miejscu, w stolicy panuje bardzo "napięta sytuacja".
Włoska telewizja RAI podała, że jej ekipa znalazła się w samym środku zamieszek pod sztabem Musawiego. Pobito ich irańskiego tłumacza, a policja skonfiskowała kamery i taśmy. Innym zagranicznym dziennikarzom powiedziano, że przyjechali do Iranu relacjonować wybory i już powinni szykować się do wyjazdu.
Reformatorzy w areszcie
Według Associated Press, policja dokonała szturmu na siedzibę największego ugrupowania politycznego irańskich reformatorów - Islamskiego Frontu Irańskiego Uczestnictwa i aresztowała czołowych działaczy partii.
Reuters sprecyzował i podał, że aresztowano ponad 100 reformatorów, w tym brata byłego prezydenta - Mohammada Rezę Khatamiego. Inni aresztowani to m.in. sekretarz generalny Islamskiego Frontu Irańskiego Uczestnictwa (Moszarekat) Mohsen Mirdamadi, dawny bliski współpracownik prezydenta Alego Chatamiego i wiceminister spraw wewnętrznych Mostafa Tadżadeh, były wiceminister spraw zagranicznych Mohsen Aminzadeh, dawny rzecznik rządu Chatamiego Abdollah Ramezanzadeh i inni.
- W nocy zabrano ich z domów - powiedział były wiceprezydent Mohammad Ali Abtahi, jeden z czołowych reformatorów. Dodał, że należy spodziewać się dalszych aresztowań.
Wszycy aresztowani byli członkami opozycyjnego względem Ahmadineżada ugrupowania Moszarekat.
"To wielki sukces"
Wybrany i uznany prezydent jest prezydentem wszystkich Irańczyków i wszystcy włączając w to wczorajszych uczestników (walki o prezydenturę - red.) muszą jednogłośnie do poprzeć i pomóc mu. Ajatollah Ali Chamenei
Tymczasem do przyjęcia wyników wyborów wezwał najwyższy przywódca duchowo-polityczny kraju, ajatollah Sajed Mohammad Ali Chamenei. Zwycięstwo wyborcze Ahmadineżada uznał za "prawdziwe święto" i "wielki sukces".
- Udział ponad 80 procent wyborców i 24 miliony głosów oddanych na wybranego prezydenta to prawdziwe święto, które może zagwarantować postęp kraju, bezpieczeństwo narodowe i trwałą radość - powiedział najwyższy autorytet kraju.
"Winne zagraniczne media"
Irański prezydent - komentując wyniki wyborów - oskarżył w sobotę zagraniczne media o to, że w swych komentarzach do wyborów prezydenckich "obrażają naród Iranu". Odpowiadając na oskarżenia o sfałszowanie wyników głosowania, Ahmadineżad wezwał do respektowania wyników piątkowych wyborów. - To jest wielkie zwycięstwo odniesione w sytuacji, gdy środki propagandy poza Iranem i niekiedy w samym Iranie zostały totalnie zmobilizowane przeciwko naszemu ludowi - mówił szef państwa irańskiego. - Naród irański został poddany ciężkiej presji, zmobilizowano przeciwko niemu broń psychologiczną - dodał Ahmadineżad.
Wezwał też swoich zwolenników do udziału w wielkiej manifestacji zwołanej na niedzielę w centrum Teheranu, na placu Vali-Asr. Oskarżył jednocześnie o korupcję eksprezydenta Akbara Haszemiego Rafsandżaniego, który popierał jego kontrkandydata w wyborach, Mira Hosejna Musawiego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/fot.EPA