Polak zginął po zdradzie afgańskiego policjanta?

Aktualizacja:
 
Nowe fakty w sprawie śmierci kpt. ambrozińskiegomon.gov.pl

Polski żołnierz zginął w Afganistanie przez zdradę miejscowego komendanta policji - wynika z nieoficjalnych informacji TVN24 uzyskanych w źródłach wojskowych. Ta informacja rzuca nowe światło na sprawę śmierci kapitana Daniela Ambrozińskiego, który 10 sierpnia stracił życie w zasadzce talibów.

Z informacji uzyskanych w Afganistanie przez reportera TVN24 wynika, że policjant-zdrajca trafił w ręce afgańskiej służby bezpieczeństwa. Gdy zdrada wyszła na jaw, podwładni o mało go nie zlinczowali.

Kapitan Daniel Ambroziński zginął od ran postrzałowych, odniesionych podczas wymiany ognia w ataku talibów na patrol w afgańskim dystrykcie Ajristan.

Żelazna zasada: ograniczone zaufanie

Od kilku lat polscy żołnierze - oprócz zadań ściśle bojowych - w Afganistanie szkolą też tamtejszych policjantów. Dzieje się to w kraju, gdzie - jak mówią polscy żołnierze - już 10-latek potrafi rozłożyć i złożyć kałasznikowa.

Afgańska armia narodowa – to prawie sto tysięcy ludzi pod bronią. Wychowani w dzikich górach, w atmosferze walki chlubią się opinią "urodzonych bojowników". Jednak Polacy do tego mitu podchodzą z dystansem. - Są dowódcy - "fighterzy", którzy, gdy kule świstają, potrafią iść pod ogień, ale są też tacy, co leżą w rowie i czekają aż się skończy - opowiada starszy chorąży Ryszard Ruszkowski.

Mimo to, polscy żołnierze armii ufają zdecydowanie bardziej niż afgańskiej policji. Przyznają też, że nie lubią pracować z policją. - Zbierają haracze, nie pomagają ludziom i są po prostu sprzedajni - wyjaśnia kapitan Radomir Karczemski.

Należy jednak pamiętać, że nie każdy policjant to zdrajca, tym bardziej, że w Afganistanie posterunki policji są częstym celem ataków. Policjanci są słabo uzbrojeni, stacjonują w niewielkich fortach i walczą, jak mogą, o przetrwanie. Najczęściej ramię w ramię z Polakami, jednak podczas akcji w Ajristan, w której poległ kapitan Ambroziński, szef miejscowej policji okazał się zdrajcą.

Dziesiąta polska ofiara

Kapitan Daniel Ambroziński zmarł w wyniku ran postrzałowych podczas ataku talibów na kilkudziesięcioosobowy polsko-afgański patrol pieszy w dystrykcie Ajristan w północno-zachodniej części prowincji Ghazni. Jego ciało znaleziono po całonocnej akcji poszukiwawczej prowadzonej przez polskich, afgańskich i amerykańskich żołnierzy.

Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie kpt. Ambrozińskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego. Kapitan w Afganistanie pełnił obowiązki specjalisty w Zespole Doradczo-Łącznikowym. Na co dzień służył w 1. batalionie Kawalerii Powietrznej w Leźnicy Wielkiej, miał 32 lata. Jest on dziesiątym polskim żołnierzem, który zginął w Afganistanie.

Prokuratura wojskowa prowadzi śledztwo w sprawie śmierci żołnierza.

Na linii wojsko-MON zawrzało

Tymczasem w kraju, po śmierci Ambrozińskiego zawrzało na linii wojsko-MON. Dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak oskarżył urzędników o niekompetencję, a następnie podał się do dymisji.

Gen. broni Waldemar Skrzypczak, na uroczystościach powitania w Polsce ciała oficera poległego w Afganistanie, zarzucił biurokracji w MON, że utrudnia zakupy sprzętu, którego najbardziej potrzebują żołnierze. W wypowiedzi dla prasy generał dodał, że można było uniknąć śmierci w bitwie z talibami, gdyby żołnierze dysponowali lepszym sprzętem.

Dymisja generała

W reakcji na wypowiedzi generała, minister obrony Bogdan Klich uznał, że zakwestionował on w ten sposób zasadę cywilnej kontroli nad armią. Także prezydent Lech Kaczyński ocenił, że dowódca Wojsk Lądowych przekroczył dopuszczalne granice. Generał, który zapewniał, że nie podważa cywilnej kontroli nad wojskiem, tuż po spotkaniu prezydenta z ministrem podał się do dymisji.

Według doniesień medialnych, Skrzypczaka na stanowisku dowódcy Wojsk Lądowych może zastąpić któryś z generałów, którzy pełnili służbę w Iraku. W tym kontekście padają nazwiska generałów: Tadeusza Buka i Edwarda Gruszki.

Źródło: TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: mon.gov.pl