Pierwszy wyrok przeciw niemieckiemu satyrykowi. Część treści zakazana

Zdaniem sądu Jan Boehmermann obraził prezydenta Erdogana, jednak cały wiersz uznał za satyręShutterstock/Jonas Rogowski/Wikipedia (CC BY-SA 3.0)

Sąd w Hamburgu wydał pierwszy wyrok w sprawie prześmiewczego wiersza niemieckiego satyryka Jana Boehmermanna. Niektóre wypowiedzi w nim zawarte są dozwolone, jednak, jak niemieckie media zaznaczają, większa część satyry została zakazana.

W tzw. "aferze satyrycznej", którą Niemcy żyją od końca marca, zapadł pierwszy wyrok sądowy. Sąd krajowy w Hamburgu, przed którym toczył się proces cywilny z powództwa prezydenta Turcji Recipa Tayyipa Erdogana, uznał wystąpienie Jana Boehmermanna za satyrę, ale zakazał dalszego rozpowszechniania znaczącej części wiersza.

Naruszono granice satyry

Sędzia w wyroku po części przychylił się do wniosku przedstawicieli tureckiego prezydenta - Boehmermann dostał zakaz dalszego prezentowania zakazanych treści pochodzących z pastiszu, które zostały uznane za treści zniesławiające. Sąd argumentował, że w 18 z 24 wersów wiersza zostały naruszone granice satyry i zawierają treści obraźliwe bądź naruszające godność człowieka. Niektóre części pastiszu, sąd uznał za szczególnie oszczercze - zwłaszcza odnoszące się do seksualności tureckiego prezydenta. W stanowisku hamburskiego sądu wskazano, że granice pomiędzy wolnością sztuki i wyrażania własnych poglądów a prawem dóbr osobistych Erdogana została przekroczona.

W przypadku naruszenia zakazu satyrykowi grozi kara grzywny - nawet 250 tys. euro - albo maksymalnie sześć miesięcy aresztu. Części, w których satyryk wyraża ostrą krytykę polityki Erdogana, zostały uznane przez sąd za dopuszczalne. Boehmermann może nadal publicznie wygłaszać takie zdania jak: "Sackdoof, feige und verklemmt, ist Erdogan der Präsident" ("kupa g***a, Erdogan jest prezydentem tchórzliwym i ograniczonym") czy "Er ist der Mann, der Mädchen schlägt und dabei Gummimasken trägt" ("Jest mężczyzną, który bije dziewczyny ubrany w gumową maskę"). Christian Schertz, adwokat Boehmermanna, powiedział po ogłoszeniu wyroku, że razem z swoim klientem nie zgadzają się z decyzją sądu. Jak prawnik wskazywał, sąd najpierw uznał cały wiersz za satyrę, potem - zdaniem adwokata - błędnie wydzielił osobne części. Dodał, że zakaz rozpowszechniania niektórych elementów satyry jest z jego punktu widzenia poniżające. - W zakresie wolności sztuki to tak nie działa - skomentował Schertz. - Sąd jasno stwierdził, że stwierdzenia zawarte w poemacie są bez wątpienia obraźliwe i oszczercze oraz że nie są one związane z kwestią gustu - skomentował wyrok Michael von Sprenger, prawnik reprezentujący w Hamburgu tureckiego prezydenta.

Wyrok niezależny od prokuratorskiego śledztwa

Decyzja sądu nie jest ostateczna, a Boehmermann ma możliwość odwołania się od niej, z czego na pewno skorzysta. Apelację zapowiedział już jego prawnik, który zaznaczył, że w razie konieczności zwróci się z wnioskiem do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego o zajęcie stanowiska w tej sprawie.

Wtorkowy wyrok w procesie cywilnym, który odbył się na wniosek przedstawicieli Erdogana w Niemczech jest niezależny od sprawy karnej prowadzonej przez prokuraturę w Moguncji. Śledczy na podst. paragrafu 103 niemieckiego kodeksu karnego, prowadzą śledztwo czy satyryk znieważył głowę innego państwa. Prokuratura bada sprawę na mocy zgody wydanej przez Angelę Merkel. Niemieckie przepisy zakładają, że w sprawach karnych w zakresie znieważenia głów innych państw potrzebna jest zgoda kanclerza.

Po zamieszaniu politycznym związanym z tzw. "aferą satyryczną", niemiecki rząd zastanawia się nad usunięciem klauzuli mówiącej o zgodzie rządu na rozpoczęcie śledztwa prokuratorskiego w sprawach o znieważenie głów innych państw.

Autor: tmw//gak / Źródło: Der Spiegel, Die Welt, Die Zeit, NDR.de

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/Jonas Rogowski/Wikipedia (CC BY-SA 3.0)