3,4 procent - tylu wyborców wrzuciło już kartkę do urny w pierwszym dniu przedterminowego głosowania na Białorusi. Główny termin wyborów prezydenckich to niedziela. Opozycyjne media już przestrzegają przed naciskami na wyborców i fałszerstwami.
Oficjalną frekwencję wtorkowego głosowania podała Centralna Komisja Wyborcza w Mińsku. 3,4 proc. to nieco więcej niż pierwszego dnia przedterminowego głosowania podczas wyborów prezydenckich w 2006 roku - wówczas było to 3 proc. wyborców.
3,4 proc. na Łukaszenkę?
Opozycja uważa głosowanie przedterminowe za pole do nadużyć wyborczych. Jej zdaniem wówczas dochodzi do fałszerstw, np. zamiany nocą, po zamknięciu lokali wyborczych, kart do głosowania znajdujących w urnach. CKW zapewnia, że fałszerstwa nie są możliwe. Odrzuciła jednak prośbę obrońców praw człowieka i opozycyjnych kandydatów, by w nocy w pomieszczeniu, gdzie znajdują się urny, prócz milicjanta dyżurowali też obserwatorzy. Urn pilnują wyłącznie milicjanci.
Opozycyjne Radio Swaboda informuje o przypadkach nacisków na wyborców - zwłaszcza na studentów, ale także na pracowników przedsiębiorstw - by głosowali przed terminem. Największa oficjalna gazeta "SB. Biełaruś Siegodnia" cytuje w środę wyborców, którzy głosowali we wtorek i informują, że oddali głos na urzędującego prezydenta Alaksandra Łukaszenkę.
Głosowanie bez ankiet
Głosowanie przedterminowe potrwa do soboty włącznie. Nie jest objęte badaniami exit polls. W 2006 roku przedterminowo zagłosowało 31,3 proc. wyborców.
Głównym terminem wyborów prezydenckich na Białorusi jest niedziela. Startuje w nich 10 kandydatów, w tym ubiegający się o czwartą kadencję Łukaszenka i siedmiu przedstawicieli opozycji. W wyborach w 2006 roku Łukaszenka uzyskał według oficjalnych wyników ponad 80 proc. głosów.
Źródło: PAP