- Amerykańskie wojsko intensyfikuje swoje działania w Afryce i rozwija szereg małych baz z lotniskami w wielu krajach - twierdzi gazeta "Washington Post". Pentagon ma wykorzystywać swoje "przyczółki" do szukania, śledzenia i eliminowania terrorystów od Sahary po lasy deszczowe na równiku. Działania są prowadzone głównie siłami oddziałów specjalnych i wywiadu.
Najważniejszym narzędziem w tej skrytej ofensywie Pentagonu mają być specjalne małe cywilne samoloty Pilatus PC-12. Po przebudowie i wyposażeniu w zaawansowany sprzęt "szpiegowski" trafiają w szeregi lotnictwa wojskowego USA (USAF) pod oznaczeniem U-28 i ruszają na afrykański "szlak".
Operacja "Creek Sand"
Maszyny są pomalowane tak, jak zwykłe samoloty cywilnych linii lotniczych, których w Afryce jest pełno, trudno je więc wyłowić z "tłumu" i działają niezauważenie. Tak naprawdę są naszpikowane elektroniką i sprzętem szpiegowskim. Za pomocą różnych kamer i czujników mogą śledzić i nagrywać to co dzieje się na ziemi, przekazując jednocześnie obraz przez satelity do bazy. Mają także nasłuchiwać i przechwytywać łączność radiową oraz rozmowy prowadzone przez telefony komórkowe. W razie potrzeby mogą też przewozić na pokładzie drużynę komandosów lub pracowników wywiadu i wysadzić ich na małym, prowizorycznie wyrównanym kawałku terenu.
Pentagon nigdy nie poinformował, ile dokładnie U-28 posiada, bowiem wszystkie latają w szeregach dywizjonów zajmujących się tajnymi operacjami. "Washington Post" twierdzi, że na ich potrzeby zbudowano w krajach leżących pomiędzy Saharą i równikiem szereg tajnych baz. Przeważnie mają być skutecznie zamaskowane i umieszczone w niepozornych na poły zrujnowanych hangarach na uboczach różnych mało ruchliwych lotnisk cywilnych lub wojskowych.
Pomalowane jak samoloty cywilne U-28 mają niewzbudzając podejrzeń korzystać z baz, dzięki którym mogą latać nad wielkim obszarem Afryki. "WP" podaje, iż centrum skrytych działań szpiegowskich Pentagonu mieści się na uboczu zapuszczonego lotniska w stolicy Burkina Faso, Wagadugu. Amerykanie mieli rozpocząć budować je "kilka" lat temu, a cała tajna operacja ma nosić kryptonim "Creek Sand". Łącznie, według "WP" podobnych baz miało powstać w ostatnich latach "kilkanaście".
Cicha wojna
Cała operacja ma być jednym z szeregu efektów położenia przez administrację Baracka Obamę nacisku na zwalczanie zagrożeń terrorystycznych za pomocą sił specjalnych, a nie wielkich operacji wojskowych pokroju tych w Afganistanie. Nie budzące podejrzeń małe samoloty, nie do odróżnienia od tych cywilnych, wożące małe drużyny komandosów idealnie pasują do tego rodzaju wizji.
Afryka natomiast, która przez dekady była traktowana przez Pentagon po macoszemu, w ostatnich latach skupia na sobie coraz więcej uwagi. Głównie za sprawą dynamicznie rozwijających się różnych ugrupowań terrorystycznych, formalnie powiązanych z Al-Kaidą, jak na przykład Al-Kaida Islamskiego Maghrebu, Boko Haram w Nigerii czy al-Shabab w Somalii.
Jak twierdzi "WP", rozwój sieci baz i działań Pentagonu w Afryce jest niepokojący, ponieważ do tej pory podobnymi działaniami zajmowała się CIA. Teraz wojsko ma "agresywnie" wdzierać się w świat wywiadu i tajnych operacji, ponieważ dysponuje nieporównywalnie większymi środkami niż CIA. Ma tym być zaniepokojony Departament Stanu, wskazujący, iż afrykańscy terroryści są skoncentrowani na swoich lokalnych "sprawach" i nie stanowią zagrożenia dla USA. Natomiast coraz bardziej agresywne działania wojska mają rodzić duże ryzyko incydentów i napięć.
Autor: mk//kdj/k / Źródło: Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: USAF