Opozycyjna partia Centrum Finlandii (KESK) biznesmena Juhy Sipilae zwyciężyła w niedzielnych wyborach parlamentarnych, zdobywając 23,4 proc. głosów - podano w Helsinkach po przeliczeniu prawie 40 proc. głosów.
Drugie miejsce zajęła Koalicja Narodowa dotychczasowego premiera Alexandra Stubba z wynikiem 17,9 proc., trzecie Fińska Partia Socjaldemokratyczna (17,8 proc.), a czwarte nacjonalistyczna Partia Finów (15,8 proc.).
Bez zaskoczenia
Zwycięstwo partii Centrum było w Finlandii oczekiwane, wynika z niezadowolenia wyborców z czteroletnich rządów konserwatystów z Koalicji Narodowej. Według niepełnych danych partia Centrum zdobyła 51 miejsc i aby stworzyć większość w 200 osobowym parlamencie, będzie musiała pozyskać koalicjantów.
Zaraz po ogłoszeniu wyników Juha Sipilae nie chciał spekulować, z kim podejmie rozmowy. Według ekspertów naturalnym koalicjantem wydaje się Fińska Partia Socjaldemokratyczna (39 mandatów).
Milioner premierem?
W takim przypadku dodatkowo Centrum będzie musiało zaprosić do koalicji jeszcze co najmniej jedno ugrupowanie. W grę wchodzi Partia Finów (31 mandatów) lub któraś z mniejszych partii. Wśród nich do parlamentu weszli: Związek Lewicy (7,9 proc.), Zielona Liga (7,2 proc.), Chrześcijańscy Demokraci (4 proc.), a także Szwedzka Partia Ludowa w Finlandii (3,9 proc.).
54-letni Sipilae, wskazywany jako przyszły premier, to człowiek spoza polityki, milioner, który dorobił się w latach 90. na sprzedaży firmy z branży IT. Jest posłem dopiero od 2011 roku, co pozwoliło mu odciąć się od błędów swoich kolegów z partii.
Niepełne wyniki wyborów potwierdzają prognozowaną porażkę Koalicji Narodowej, która najpewniej przejdzie do opozycji. Szacuje się, że ugrupowanie to zdobyło jedynie 37 mandatów, czyli aż o 7 mniej niż w poprzednich wyborach.
Autor: pk//tka / Źródło: PAP