Peter Galbraith, najwyższej rangi amerykański przedstawiciel w misji ONZ w Afganistanie, stracił pracę. On sam twierdzi, że został zwolniony przez nowojorską centralę za swoje krytyczne uwagi na temat niedawnych afgańskich wyborów prezydenckich.
- Uważam to za zdumiewające, że ONZ odwołuje z funkcji oficjalnego urzędnika za to, że zaniepokojony jest fałszowaniem wyników wyborów wspieranych i finansowanych przez ONZ - oznajmił agencji AP po zwolnieniu Galbraith, który m.in. pracował dla ONZ w Timorze Wschodnim i był ambasadorem USA w Chorwacji.
W wywiadzie dla BBC Galbraith użył jeszcze mocniejszych słów. Swoje zwolnienie nazwał "okropnym sygnałem", który przesyła światu ONZ. Przyznał, że w sprawie oceny wyborów, w czasie których widział "rozległe dowody oszustw", różnił się w ocenie z szefem misji w Afganistanie Norwegem Kai Eidem.
Konflikt Galbraitha z jego bezpośrednim przełożonym Eidem, zdaniem Amerykanina, dotyczył metod postępowania przedstawicielstwa Narodów Zjednoczonych wobec zarzutów o fałszowanie wyników wyborów prezydenckich w tym kraju.
Spór o podejście do oszustw wyborczych
Galbraith uchodził za zwolennika bardzo rygorystycznego podejścia do kampanii wyborczej w Afganistanie i dogłębnego śledztwa w sprawie zarzutów o fałszowanie jej wyników.
Eide, który pozostał na stanowisku i według rzeczniczki ONZ Michele Montas "cieszy się pełnym poparciem" Sekretarza Generalnego Ban Ki Muna, potwierdził, że istniała między nim a Galbraithem różnica zdań, ale odmówił dalszych komentarzy.
Montas poinformowała, że decyzja o odwołaniu Amerykanina została podjęta "w najlepszym interesie misji" i odmówiła dalszych komentarzy.
Oskarżenia o fałszerstwa
Wybory prezydenckie w Afganistanie przeprowadzono 20 sierpnia. Według wstępnych wyników, obecny prezydent Hamid Karzaj zwyciężył w pierwszej turze, ale jego konkurent, były minister spraw zagranicznych Abdullah Abdullah, oskarża głowę państwa o fałszerstwa.
Wspierana przez ONZ Komisja ds. Skarg Wyborczych postanowiła, że przeliczone będą niektóre głosy oddane w tych lokalach wyborczych, gdzie mogło dojść do największych nieprawidłowości.
1/4 głosów "podejrzana"
Cała procedura ma zakończyć się w pierwszym tygodniu października. Prezydent Karzaj przyznaje, że doszło do pewnych fałszerstw, lecz uważa, że ich skala została wyolbrzymiona przez zachodnie media i międzynarodowych obserwatorów.
Według misji obserwacyjnej Unii Europejskiej, ponad jedna czwarta wszystkich głosów jest "podejrzana".
Źródło: BBC, PAP