Julie Bremnes była jedną z setek osób uwięzionych na wyspie Utoya w czasie ataku Breivika. Przez kilka godzin wysyłała swojej mamie dramatyczne SMS-y na temat tego, co się dzieje na wyspie. - Powiedz policji, żeby się pospieszyli. Ludzie tu umierają! - brzmi jedna z pierwszych wiadomości.
16-letnia Julie Bremnes była jedną z setek osób biorących udział w zlocie młodzieżówki norweskiej Partii Pracy, odbywającym się na wyspie Utoya. Po raz pierwszy zadzwoniła do swojej mamy o 17.10, mówiąc jej, że na wyspie znajduje się "strzelający szaleniec". Poprosiła matkę, Marianne, by wezwała policję. Ta wymogła na córce, by odzywała się co kilka minut za pomocą SMS-a.
Julie w końcu udało się przeżyć strzelaninę, w trakcie której zginęło 68 osób. Dziewczyna schowała się za skały i przez kilka godzin ukrywała przed zamachowcem.
Julie: Kocham cię, nawet jeśli czasem źle się zachowuję. Julie: I nie panikuję, chociaż jestem cholernie przerażona. Marianne: Wiem, kochanie. Kochamy cię bardzo. Czy nadal słychać strzały? Julie: Nie. Fragment korespondencji Julie i Marianne Bremnes
Jej korespondencję z mamą opublikowała norweska gazeta VG.
17:42
Julie: Mamusiu, powiedz policji, żeby się pospieszyła. Ludzie tu umierają!
Marianne: Pracuję nad tym, Julie. Już są w drodze. Dasz radę zadzwonić?
Julie: Nie.
Julie: Powiedz policji, że jest tu szaleniec, który biega i strzela do ludzi.
Julie: Muszą się pospieszyć!
Marianne: Policja już wie, dostali wiele zgłoszeń. Wszystko idzie dobrze. Dzwonią do nas. Dawaj znak co pięć minut, dobrze?
Julie: ok.
Julie: Boimy się o swoje życie.
Marianne: Rozumiem to bardzo dobrze, kochanie. Nie wychodź nigdzie! Policja już jedzie, o ile już tam nie jest. Widzisz rannych albo zabitych?
Julie: Ukrywamy się wśród skał na brzegu.
(...)
Julie: Kocham cię, nawet jeśli czasem źle się zachowuję.
Julie: I nie panikuję, chociaż jestem cholernie przerażona.
Marianne: Wiem, kochanie. Kochamy cię bardzo. Czy nadal słychać strzały?
Julie: Nie.
18.15
Julie: Policja już jest
Marianne: Ten, kto strzela, ma na sobie mundur policjanta. Uważaj! Co się teraz dzieje?
18.30
Julie: Kocham cię, nawet jeśli czasem źle się zachowuję. Julie: I nie panikuję, chociaż jestem cholernie przerażona. Marianne: Wiem, kochanie. Kochamy cię bardzo. Czy nadal słychać strzały? Julie: Nie. Fragment korespondencji Julie i Marianne Bremnes
Julie: Nie wiemy.
Marianne: Możesz rozmawiać?
Julie: On nadal strzela!
Marianne: (...) Mówią o tym wszędzie w wiadomościach, cała uwaga skupiona na Utoyi. Uważaj! Jak będziesz mogła, uciekaj na ląd (...)
Julie: Wciąż żyję.
Marianne: I dzięki niech będą za to.
Julie: Czekamy, aż zabierze nas policja. Słyszeliśmy strzały, więc nie mamy odwagi wstać.
Marianne: Bardzo dobrze. W TV mówią, że trwa ewakuacja.
Julie: Mamy nadzieję, że nas też zabiorą. Złapią go zaraz czy nie?
Marianne: Na miejscu są antyterroryści i robią wszystko, by go złapać.
Julie: Ok.
(...)
Julie: Wiesz, czy udało się im go złapać?
Marianne: Będę ci dawać znać na bieżąco, skarbie. Śledzimy wszystko w TV.
Marianne: Jesteś tam?
Julie: Tak. Helikoptery latają nad nami (...) Szukają ludzi w wodzie, nas jeszcze nie zabrali!
19.01
Julie: Co mówią w wiadomościach?
Marianne: Policja przypływa też łódkami na wyspę. Poza tym nic nowego. Nie wiadomo, co się stało z zamachowcem. Zaczekaj, aż ktoś przyjdzie po ciebie.
Marianne: Teraz go mają!
Marianne Bremnes w wywiadzie dla BBC powiedziała, że poczuła "ogromną ulgę" na wieść, że jej córka jest bezpieczna. Dodała, że Julie to "twarda dziewczyna".
Źródło: bbc.co.uk