Okrągły stół? Rozwiązanie siłowe? Scenariusze Putina

Aktualizacja:

Zwycięstwo w wyborach prezydenckich nie rozwiąże problemu, jakim dla Władimira Putina jest wzrost aktywności opozycji. 4 lutego na ulice rosyjskich miast mogą wyjść setki tysięcy ludzi. A to dopiero początek - ostrzegają przeciwnicy premiera. Putin ma do wyboru trzy scenariusze: siłowego stłumienia protestów, dialogu i pewnych ustępstw wobec opozycji, przeczekania fali antyrządowych demonstracji.

Kiedy Putin ogłaszał 24 września swój powrót na Kreml, nie spodziewał się, że coś lub ktoś może zakłócić proces transferu władzy. Kiedy po wyborach do Dumy na ulice wyszło w grudniu najpierw ok. 50 tys. ludzi, a potem dwa razy więcej, mógł liczyć na to, że długa świąteczna przerwa ostudzi głowy przeciwników. Dziś jednak stało się jasne, że ma do czynienia z protestami, jakich Rosja nie widziała jeszcze za jego rządów.

Udział popularnych blogerów, artystów i publicystów w ulicznych demonstracjach tchnął nowego ducha w rosyjską opozycję. Pikiety liczące góra kilkaset osób można było bezkarnie rozpędzać, a czołowych opozycjonistów wsadzać na kilka-kilkanaście dni do aresztu. Z wielotysięcznym tłumem już się tak nie da. Putin musi podjąć wyzwanie, bo nie chodzi już tylko o najbliższe wybory 4 marca, ale całą jego prezydenturę.

Ma do wyboru trzy możliwości:

- wariant siłowy

- "okrągły stół"

- gra na przeczekanie

1. Wariant siłowy

Putin to wychowanek KGB. Przez cały okres swoich rządów na Kremlu nie ukrywał, że preferuje rozwiązania najprostsze, najczęściej siłowe (np. gdy zapowiadał ściganie Czeczenów nawet w wychodkach czy też powieszenie Saakaszwilego za genitalia).

Także teraz ma wystarczające środki, żeby to zrobić. Gdy w Moskwie zbierały się tysiące demonstrantów, do miasta ściągano tysiące żołnierzy Wojsk Wewnętrznych MSW. Wystarczyłby jeden rozkaz, żeby siłą rozprawić się z opozycją.

Ale to jest bardzo ryzykowne. Zwłaszcza na kilka tygodni przed wyborami. Dlatego bardziej prawdopodobne jest, że ten wariant Putin zostawia sobie na później. Na możliwość "przykręcenia śruby" po powrocie na Kreml wskazują ostatnie decyzje personalne.

Szefem administracji prezydenckiej został były generał KGB, uważany za "jastrzębia" Siergiej Iwanow. Premierem ma niby być "liberał" Miedwiediew, ale już na jednego z wicepremierów wyznaczono Dmitrija Rogozina. Trudno o większego nacjonalistę i zwolennika polityki twardej ręki, niż tego byłego przedstawiciela Rosji przy NATO. Innym wicepremierem niemal na pewno pozostanie Igor Sieczin, nieformalny lider klanu siłowików, polityczny patron szefa FSB Aleksandra Bortnikowa i szefa Komitetu Śledczego Aleksandra Bastrykina.

Siłowe rozwiązanie? Jeśli już, to po wyborach i pod warunkiem, że liczba demonstrantów znacząco spadnie, a liderzy opozycji się pokłócą.

2. Gra na przeczekanie

Polityczną grę na skłócenie i rozbicie antyputinowskiego ruchu władze prowadzą już od kilku tygodni. Sprzyja temu wewnętrzne zróżnicowanie opozycji. Tej prawdziwej opozycji, bo tzw. systemowa zasiada w Dumie (komuniści, Sprawiedliwa Rosja, LDPR Żyrinowskiego).

Opozycja pozaparlamentarna od lat pozostawała skłócona i podzielona na szereg małych partyjek. Łączących się i dzielących w różne bloki i koalicje, jak np. PARNAS czy Solidarność.

Ich słabością jest fakt, że zdecydowana większość liderów to byli beneficjenci reżimu, jak np. Michaił Kasjanow (premier podczas pierwszej kadencji prezydenckiej Putina), lub politycy kojarzeni z epoką Jelcyna i oligarchów (np. b. wicepremier Borys Niemcow).

Nowa siła w rosyjskiej opozycji, czyli blogerzy w styli Aleksieja Nawalnego, literaci jak Borys Akunin czy artyści, jak rockman Jurij Szewczuk, nie ufają "starej" opozycji. Te podziały wpływają na działania antyrządowe. 17 stycznia powstały jednocześnie dwie organizacje pretendujące do kierowania ulicznymi protestami: Liga Wyborców (z założenia apolityczna, skupiająca artystów, publicystów i blogerów) oraz Ruch Obywatelski, założony przez zawodowych polityków.

Putin może czekać, aż te wewnętrzne konflikty staną się tak ostre, że sparaliżują uliczne wielotysięczne demonstracje. Premier (przyszły prezydent) ma też wymówkę: twierdząc, że nie ma z kim rozmawiać po drugiej stronie, bo jej liderów jest zbyt wielu i nie wiedzą, czego chcą.

3. Okrągły stół

Najgorszym branym pod uwagę przez Putina scenariuszem jest sytuacja, w której konieczne będzie rozpoczęcie rozmów z opozycją. Choć premier sygnalizował już taką gotowość, na razie "okrągły stół" jest mało prawdopodobny. Co nie znaczy, że niemożliwy, zwłaszcza, jeśli siła protestów ulicznych nie osłabnie.

Na tę ewentualność władza już się przygotowuje. Od kilku tygodni były minister finansów Aleksiej Kudrin (prywatnie przyjaciel Putina) i ombudsman Władimir Łukin występują w roli "pośredników" między opozycją a władzą. Doszło już nawet do spotkania w tej sprawie Kudrina z grupą liderów protestów (na razie bez rezultatu).

Wśród opozycjonistów nie brakuje zwolenników dogadania się z reżimem. Ich zdaniem obalenie Putina jest na razie nierealne, więc lepiej wymusić jakieś ustępstwa i częściową choćby demokratyzację państwa.

Przeciwnicy "okrągłego stołu" ostrzegają jednak, że to tylko gra reżimu, chcącego za wszelką cenę utrzymać realną władzę. Chcącego za pozorne ustępstwa zneutralizować falę protestów.

Źródło: tvn24.pl