Działania WikiLeaks po raz kolejny wzbudziły zaniepokojenie. Jednak tym razem nie amerykańskich władz, a organizacji broniących praw człowieka. Wyraziły one obawy, czy działania serwisu, który upublicznił w ostatnim czasie kilkadziesiąt tajnych dokumentów, nie ściągną odwetu talibów.
Serwis WikiLeaks ujawnił w drugiej połowie lipca tajne dokumenty, m.in. o tajnych operacjach wojsk amerykańskich w Afganistanie między styczniem 2004 roku a grudniem 2009 roku. Ich publikacja wywołała zdecydowaną krytykę ze strony Białego Domu i amerykańskiego Ministerstwa Obrony.
Apel działaczy
Niezależna Afgańska Komisja Praw Człowieka, Amnesty International i trzy inne organizacje podały, że wymieniły e-maile z założycielem WikiLeaks Julianem Assange, w których wzywają go do usunięcia nazwisk afgańskich cywilów z 77 tysięcy tajnych dokumentów opublikowanych w zeszłym miesiącu w internecie.
Nader Nadery z Komisji powiedział, że organizacje te chcą, by usunąć nazwiska Afgańczyków z dokumentów już opublikowanych, jak i tych, które zostaną ujawnione w przyszłości. Kilka dni temu rzecznik portalu powiedział, że pomimo ostrzeżeń ze strony amerykańskiej administracji, WikiLeaks nie zrezygnuje z zamieszczania dokumentów w sieci.
Śmierć cywili
Swoje zaniepokojenie organizacje obrony praw człowieka wyraziły po wzroście fali zabójstw cywili uważanych za współpracowników afgańskiego rządu.
We wtorek Organizacja Narodów Zjednoczonych poinformowała, że liczba afgańskich cywili zabitych w pierwszej połowie 2010 roku wzrosła o 31 procent w porównaniu z pierwszym półroczem 2009 r.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikileaks.org