Wołodymyr Parasiuk - to nazwisko, które coraz częściej powtarzane jest na Ukrainie. Ten 26-latek w ubiegły piątek odebrał mikrofon Witalijowi Kliczce i wygłosił płomienne przemówienie. Oskarżył w nim opozycję o "ściskanie dłoni mordercom" i podburzył Majdan, by nie przyjmował postanowień porozumienia. Teraz nazywany jest bohaterem i człowiekiem, który zmusił Wiktora Janukowycza do ucieczki z Kijowa.
Wołodymyr Parasiuk ma 26 lat, ale wygląda młodziej. Pochodzi ze Lwowa, był w przeszłości w wojsku. Nie chce, by nazywano go bohaterem, chociaż tak właśnie zaczyna się o nim mówić na Ukrainie. Dlaczego?
W ubiegły piątek w Kijowie, po kilkunastu godzinach trudnych negocjacji, opozycja podpisała porozumienie z władzami. Dużą rolę odegrała mediacja polityków z Zachodu, w tym głównie Radosława Sikorskiego, który musiał użyć emocjonalnych argumentów. "Jeśli tego nie podpiszecie, będziecie martwi" - powiedział do opozycjonistów szef polskiej dyplomacji. To miało do nich trafić - porozumienie z prezydentem Wiktorem Janukowyczem podpisali Arsenij Jaceniuk, Witalij Kliczko i Ołeh Tiahnybok.
Ultimatum dla Janukowycza
Majdan nie zareagował na porozumienie entuzjastycznie. Zgromadzeni powtarzali, że będą stać na placu do czasu ustąpienia Janukowycza. Kiedy wyszedł do nich Witalij Kliczko, wygwizdano go.
Wówczas mikrofon przejął Parasiuk. W emocjonalnym wystąpieniu powiedział, że opozycja "uścisnęła dłonie zabójcom"; dodał, że nikt nie będzie czekał do końca roku na wybory prezydenckie (według porozumienia, miały się one odbyć najpóźniej w grudniu 2014 r.). - Janukowycz nie może być prezydentem przez cały rok. Musi opuścić Kijów do jutra albo stawi czoła konsekwencjom. Nasi rodacy zostali zastrzeleni, a nasi liderzy uścisnęli dłonie zabójcom. To wstyd. Jutro, do 10 rano, Janukowycz musi odejść - mówił Parasiuk.
Kliczko przeprasza
Majdan przywitał go oklaskami i okrzykami. Kliczko i Jaceniuk, a także Ołeh Tiahnybok w milczeniu opuścili scenę. Kliczko wrócił później i przeprosił zgromadzonych.
- Spędziłem tu, na Majdanie, wiele czasu, wiele nocy. Dzisiaj po raz pierwszy nie mogłem mówić, bo nie chciano mnie słuchać. A to dlatego, że wyciągnąłem rękę do Wiktora Janukowycza. Nie zrobiłem tego z przyjemnością - mówił. Chcę powiedzieć jedną rzecz: wybaczcie mi, jeśli obraziłem kogokolwiek, ale robię wszystko, co mogę, by Ukraina wygrała. Robię wszystko, by nie była przelewana krew - dodał.
Martwe porozumienie
Gdy na Majdanie trwały przemówienia, prezydent Janukowycz w pośpiechu opuszczał Kijów na pokładzie helikoptera. Nie wiadomo, w jakim dokładnie kierunku odleciał. Mówiono, że udał się do Charkowa, potem - do Doniecka, a w końcu na Krym. Nie wiadomo, czy czekał na reakcję ulicy, czy przewidział, że Majdan porozumienia nie przyjmie i wolał się szybko ewakuować z Kijowa.
Następnego dnia, w sobotę, porozumienie okazało się martwe - Rada Najwyższa Ukrainy uznała, że Janukowycz samowolnie odsunął się od pełnienia obowiązków i odsunęła go od władzy. Wyznaczyła też datę przyspieszonych wyborów prezydenckich na 25 maja.
- Liderzy opozycji powiedzieli, że zgadzają się na wcześniejsze wybory w grudniu. Nagle wyszli, po tym przelewie krwi, po tym, jak zginęło wiele osób i powiedzieli: Janukowycz zostaje, będą wybory. Dla mnie to było jasne. Janukowycz to terrorysta numer jeden na Ukrainie - tak o swoim przemówieniu Parasiuk mówił w wywiadzie dla Reutersa.
Nie wiadomo do tej pory, gdzie przebywa Wiktor Janukowycz. Ukraińskie MSW wydało za nim list gończy, oskarżając go o zabicie cywilów. We wtorek ukraiński parlament uznał, że Janukowycz powinien stanąć przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.
Autor: /jk/kwoj / Źródło: Reuters