Pod koniec stycznia okręt chiński i japoński znalazły się krok od ostrzelania się nawzajem. Jak twierdzą Japończycy, ich niszczyciel został opromieniowany przez chińską fregatę wiązką radaru kierowania ogniem. W warunkach pokojowych taki krok uznaje się za skrajnie prowokacyjny i w wypadku słabych nerwów załóg mogłoby dojść do poważnego incydentu.
O niebezpiecznym incydencie poinformował we wtorek wieczorem japoński minister obrony Itsunori Onodera. Miało do niego dojść 30 stycznia, ale jak stwierdził polityk, waga zdarzenia wymagała jego uprzedniego potwierdzenia i zbadania. Na dodatek 19 stycznia inny chiński okręt miał namierzyć japoński śmigłowiec.
Niebezpieczne wiązki
Minister nie podał szczegółów zdarzenia, ale wiadomo, że japońskim okrętem był niszczyciel Murasame, a chińskim niesprecyzowana nowoczesna fregata z Typu-54A, nosząca określenie kodowe NATO Jiangkai II. Doszło do niego w pobliżu spornych wysp Senkaku. Chiński okręt miał skierować na japoński wiązkę radaru kierowania ogniem. W warunkach pokoju floty świata bezwzględnie unikają takich ruchów i uznają go za skrajnie prowokacyjny. Dowódca "podświetlonego" okrętu znajduje się bowiem w bardzo niewygodnej sytuacji, nie wiedząc czy oponent nie szykuje się do niespodziewanego ataku. Na dodatek załoga "agresora" znajduje się niebezpiecznie blisko sytuacji, w której do otworzenia ognia pozostaje nacisnąć jeden guzik. Jest więc to sytuacja dojrzała do przerodzenia się w bardzo groźny incydent. - Wystarczyłby jeden błąd, a sytuacja stałaby się niebezpieczna - stwierdził minister Onodera.
Burzliwe relacje
W związku z powagą incydentu Japonia wysłała oficjalny protest. Premier Shinzo Abe zaznaczył, że ważne jest to, by reagować spokojnie i nie odpowiadać prowokacją na prowokację. Stosunki Chin i Japonii - zajmujących aktualnie drugie i trzecie miejsce na liście największych potęg gospodarczych świata - znacznie pogorszyły się, kiedy we wrześniu ubiegłego roku japoński rząd wykupił trzy położone na Morzu Wschodniochińskim sporne wyspy archipelag Senkaku od prywatnego właściciela. Przez Chiny przeszła wówczas fala ulicznych protestów, przeradzających się również w plądrowanie japońskich firm i atakowanie japońskich obywateli. Deklarując w ubiegłym tygodniu nadzieję na osobiste spotkanie z przywódcami chińskimi Abe oświadczył jednocześnie, że kwestia suwerenności Tokio nad spornymi wyspami, nazywanymi w Japonii Senkaku, a w Chinach Diaoyu, nie podlega dyskusji. Od przedstawicieli chińskich władz nie udało się uzyskać komentarza w sprawie japońskich skarg dotyczących obserwacji radarowej, ale rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Chin wezwała wcześniej Japonię do powstrzymania się przed tym, co określiła jako "prowokacyjne akcje".
Autor: mk\mtom\k / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy