Nie zaatakują Korei Płn. Na razie


Amerykanie są w stanie interweniować w Korei Północnej, zapewnia amerykańska armia. Pentagon podkreśla jednocześnie, że o jakiejkolwiek akcji militarnej nie może być mowy bez międzynarodowej zgody.

Według sekretarza obrony Roberta Gatesa sytuacja na Półwyspie Koreańskim nie tylko nie wymaga wysłania tam dodatkowych oddziałów armii amerykańskiej, ale dodatkowo nie jest nawet "kryzysem".

- Sytuacja jest niebezpieczna, ale nie jest to kryzys - uważa Gates i dodaje: - Nie sądzę by ktokolwiek w administracji uważał, że mamy kryzys. Co najważniejsze, sekretarz obrony podkreślił, że jakakolwiek akcja militarna na Półwyspie wymagałaby międzynarodowych ustaleń.

Oświadczenie zgodne jest z linią polityki zagranicznej Baracka Obamy, który zapowiadał, że w stosunkach międzynarodowych nie będzie powrotu do jednostronnych akcji USA z czasów jego poprzednika.

Odpowiedź nie będzie militarna

Gates dodał, że możliwa odpowiedź na atomowe prowokacje Phenianu może mieć jedynie charakter "ekonomiczny i dyplomatyczny". - Nie mamy zamiaru podejmować działań militarnych przeciw Korei Północnej, o ile nie zrobi ona czegoś, co by takiej akcji wymagało - powiedział Gates.

- Jeśli Korea Północna zrobi coś skrajnie prowokacyjnego na płaszczyźnie militarnej, to mamy środki by się temu przeciwstawić - podkreślił.

Potwierdza to Szef Kolegium Sztabów Połączonych Armii USA, generał George Casey, który zapewnia, że Ameryka mogłaby prowadzić konwencjonalną wojnę przeciw Korei Północnej, gdyby zaszła taka konieczność.

I nie przeszkodzi jej w tym zaangażowanie w Afganistanie i Iraku. W Korei Południowej stacjonuje około 28 tys. amerykańskich żołnierzy.

Seul w stanie gotowości

Większe wrażenie północnokreańska próba zrobiła na jej sąsiadach z południa. W czwartek armia Korei Południowej podniosła stan gotowości bojowej do poziomu najwyższego od 2006 roku, kiedy Phenian przeprowadził pierwszy test nuklearny.

Seul zapowiedział, że zareaguje akcją militarną na jakąkolwiek prowokację ze strony Korei Północnej. 3,5 tys. tonowy niszczyciel został wysłany w okolice zachodniej granicy morskiej.

Według południowo-koreańskiej agencji Yonghap, Phenian rozmieścił artylerię po swojej stronie granicy na zachodnim wybrzeżu. Szefowie połączonych sztabów armii Korei Północnej odmówili potwierdzenia tych doniesień.

Komuniści grożą wojną

Dzień wcześniej Korea Północna groziła "odpowiedzią militarną" w razie próby zatrzymania czy inspekcji jej jednostek morskich i odrzuciła podpisany w 1953 roku rozejm, kończący wojnę koreańską.

Północ odpowiedziała w ten sposób na decyzję Południa o przystąpieniu do amerykańskiej Inicjatywy przeciwko Proliferacji Broni Masowego Rażenia (z ang. PSI, Proliferation Security Initiative).

Korea Południowa przystąpiła do PSI po poniedziałkowej podziemnej próbie nuklearnej w Korei Północnej.

Formalnie obydwa państwa koreańskie pozostają w stanie wojny, ponieważ po konflikcie w latach 1950 - 1953 podpisano jedynie zawieszenie broni, a nie traktat pokojowy.

mtom/tr

Źródło: PAP