Na Bliskim Wschodzie nie ma miłosierdzia dla słabych - stwierdził w środę minister obrony Izraela Ehud Barak i pochwalił komandosów, którzy brali udział w akcji przeciwko flotylli z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. W trakcie abordażu i desantu z helikoptera zginęło 9 aktywistów.
- Wykonaliście misję i zapobiegliście temu, by flota dotarła do Gazy. Musimy zawsze pamiętać, że nie jesteśmy Ameryką Północną czy Zachodnią Europą - żyjemy na Bliskim Wschodzie, miejscu, gdzie nie ma miłosierdzia dla słabych i nie ma drugiej szansy dla tych, którzy nie umieją się bronić - powiedział Barak.
- Walczyliście o własne życie: widziałem to, słyszałem od waszych dowódców - stwierdził minister. To właśnie tego argumentu - konieczności samoobrony - użyli żołnierze usprawiedliwiając otworzenie ognia do cywili.
Podczas wizyty w bazie jednostki komandosów morskich Szajetet 13 (13. Flotylla) ministrowi obrony towarzyszyli: szef sztabu generalnego Gabi Aszkenazi i dowódca marynarki wojennej Eliezer Marom.
9 zabitych. W samoobronie?
Dziewięciu propalestyńskich aktywistów zginęło w ataku komandosów na jeden ze statków konwoju, który miał wbrew izraelskiej blokadzie dostarczyć pomoc dla Strefy Gazy. Według izraelskich władz do starcia doszło, gdy aktywiści zaatakowali izraelskich komandosów, raniąc siedmiu i zabierając im dwie sztuki broni palnej. Armia izraelska opublikowała nagranie wideo, pokazujące działaczy atakujących żołnierzy.
Źródło: PAP, tvn24.pl