To oczywiste, że Rosjanie będą mówili o niedzielnych strzałach koło prezydenckiego konwoju jako o "gruzińskiej prowokacji" - ocenił na konferencji prasowej dzisiejszą wypowiedź Siergieja Ławrowa prezydent Lech Kaczyński.
- Ja nie czułem świstu kul wokół siebie, ale w każdym razie (Rosjanie – red.) otworzyli ogień. Przecież to jasne, że będzie się mówiło, że to gruzińska prowokacja – powiedział Lech Kaczyński.
Prezydent stwierdził, że nie tyle niepokoi go wypowiedź szefa rosyjskiego MSZ, którą uznał za "oczywistą”, ale "wypowiedzi w Polsce, które wskazują na siłę czegoś, co bym określił jako prorosyjskie lobby”.
Powiedział, że nie będzie teraz tej sprawy precyzował, ale wskazał na kilka wypowiedzi, które pojawiły się w ostatnich godzinach i "kwestionowały oczywiste fakty".
Prezydent: Wiedziałem o posterunku
- Ja od dawna wiedziałem, że w tej miejscowości stacjonują oddziały rosyjskie, choć powinny ją dawno opuścić i że tam są rosyjskie posterunki - powiedział Lech Kaczyński. - Ten posterunek chciałem zobaczyć i mówiąc szczerze nie sądziłem, że usłyszę serię z broni maszynowej w odległości mniej więcej 25 metrów ode mnie. - Są pełne podstawy, do tego żeby stwierdzić, że to są Rosjanie - dodał.
Jego zdaniem "to, że doszło do otwarcia ognia w miejscu, o którym mówiono że jest tam posterunek” rosyjski, znacznie ułatwia ocenę sytuacji.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot: PAP/Jacek Turczyk