Nadpalony okręt podwodny spędzi na naprawach rok

Aktualizacja:

Uszkodzony przez ogień atomowy okręt podwodny Jekaterynburg odniósł poważniejsze uszkodzenia, niż to wynikało z wstępnych informacji rosyjskich władz. Nadpalony nosiciel rakiet balistycznych ma spędzić w stoczni aż rok, ponieważ zniszczeniu najprawdopodobniej uległ między innymi cały system hydroakustyczny odpowiedzialny za wykrywanie innych okrętów.

Jekaterynburg, okręt podwodny o napędzie atomowym typu Delta IV, stoi w doku w stoczni obok Murmańska. Pożar wybuchł w czwartek wieczorem. Zawinili najprawdopodobniej spawacze, którzy pracowali w dziobowej części okrętu. Od palników zapaliły się smary i rozlane substancje łatwopalne. Od nich zajęło się rusztowanie i w ogniu stanęła cała dziobowa część okrętu. Pożar ugaszono dopiero po około 12 godzinach.

Kosztowne błędy

Płomienie uszkodziły znaczną część kadłuba lekkiego (zewnętrznej obudowy okrętu podwodnego). Spaleniu uległa specjalna gumowana okładzina, którą okryty jest okręt i która ma za zadanie tłumić sygnały wrogich sonarów utrudniając wykrycie jednostki. Wypalone zostało także całe wyposażenie pomiędzy kadłubem lekkim a sztywnym (tym, który kryje w sobie całą przestrzeń okrętu niezalewaną przez wodę. Jest zbudowany z najtwardszej stali i stanowił zaporę dla ognia) w części dziobowej.

Zniszczeniu miał ulec cały system hydroakustyczny, który jest umieszczony właśnie na dziobie okrętu. - Warunki i długość napraw będzie dokładnie znana dopiero, kiedy specjaliści ocenią, czy trzeba wymienić cały system - stwierdził rzecznik stoczni Zwiezdoczka, Jewgienij Gładyszew. - Wstępne dane wskazują, że remont potrwa co najmniej rok - dodał.

Podczas całego pożaru dwa reaktory atomowe, umieszczone w rufowej części jednostki, były bezpieczne. Miało nie dojść do żadnego skażenia radioaktywnego.

Źródło: Ria Novosti