Tuż przed końcem przesłuchanie Ruperta i Jamesa Murdochów zostało na chwilę nieoczekiwanie przerwane. Talerz pełen białej substancji, prawdopodobnie pianki do golenia, poleciał w stronę właściciela News Corp. Doszło do szarpaniny, napastnika ostatecznie wyprowadzono w kajdankach. Murdochowie są przesłuchiwani przed Izbą Gmin w sprawie afery podsłuchowej. - To najbardziej upokarzający dzień w moim życiu - przyznał wcześniej Rupert.
Po ponad dwóch godzinach przesłuchania, podczas którego Murdochowie przepraszali i zapewniali, że nie mieli pojęcia o nielegalnych praktykach w zamkniętym już tabloidzie "News of the World", atmosferę ożywił mężczyzna, który podbiegł w stronę ławki świadków z plastikowym talerzem z pianką do golenia. Refleksem wykazała się żona Murdocha, Wendi, która rzuciła się odbić pocisk. Piana jednak wylądowała na twarzy medialnego potentata.
Sesję przerwano, a napastnik został zatrzymany i zakuty w kajdanki przez policję. Według "Guardiana" jest to aktywista Jonnie Marbles. Mężczyzna o swojej akcji poinformował na... Twitterze. CNN z kolei podaje, że zanim rzucił, poinformował Murdocha, że ten jest "chciwym miliarderem".
Poseł Partii Pracy, Chris Bryant, pytany o zabezpieczenie budynku, odparł: - Najwyraźniej nie szukali kremu do golenia.
Gdy policjanci wytarli pianę z twarzy Murdocha, przesłuchanie zostało wznowione. Szef News Corp jest w samej koszuli - garnitur też ucierpiał podczas ataku. Posłanka torysów Louise Mensch oceniła, że Murdochowie wykazali się sporą odwagą kontynuując przesłuchanie.
"Będę niezmordowanie pracował nad tym, by uzyskać przebaczenie"
A właściwie to zamykając przesłuchanie, bo kilka minut później Rupert Murdoch wygłosił przemówienie końcowe. Zapewnił w nim, że ma "ogromny szacunek" dla Brytyjczyków, że on i jego syn popełnili błędy, ale nigdy nie czuł się tak "obrzydliwie", jak gdy dowiedział się, przez co przeszła rodzina Dowlerów ["NotW" włamał się do komórki ich zamordowanej córki, red.].
- Będę niezmordowanie pracował nad tym, by uzyskać przebaczenie ofiar podsłuchów. To najbardziej pokorny dzień w mojej karierze. Wiem, że musieliśmy tu dziś być. Zachowanie "News of the World" było sprzeczne z wszystkim, w co wierzę ja i mój syn - dodał.
"Bardzo nam przykro"
Przesłuchanie trwało ok. trzech godzin. Zaczął je James Murdoch, od przeprosin. - Bardzo jest mi przykro, nam wszystkim jest przykro, zwłaszcza za podsłuchiwanie wiadomości ze skrzynek ofiar przestępstw. Jesteśmy pogrążeni w smutku – ja, mój ojciec, wszyscy pracownicy. Takie praktyki nie współgrają ze standardami, do jakich aspiruje nasza firma - przyznał.
- To najbardziej upokarzający dzień w moim życiu - dodał Rupert Murdoch.
James Murdoch następnie zaprzeczył, jakoby Rebekah Brooks i Les Hinton (były wydawca innego dziennika imperium Murdocha "Wall Street Journal") wiedzieli o podsłuchach, gdy składali dymisję. - Nie mam żadnej wiedzy ani nie mam dowodów, że pani Brooks, czy inni członkowie zarządu posiadali wiedzę na ten temat. Ich rezygnacje zostały przyjęte (...), ale nie ma dziś dowodów na jakiekolwiek niewłaściwe zachowanie z ich strony - stwierdził.
Mówiłem prawdę. Nie wiem, kto mnie okłamał. To ustala policja. Przyznaję, że zostałem wprowadzony w błąd Rupert Murdoch
Poseł Tom Watson w krzyżowy ogień pytań wziął starszego z Murdochów. Przypomniał jego wcześniejszą wypowiedź o tym, że News Corp ma zerową tolerancję dla łamania prawa przez pracowników i zapytał, czy w związku z tym został wprowadzony w błąd, a jeśli tak, to przez kogo.
- Mówiłem prawdę. Nie wiem, kto mnie okłamał. To ustala policja. Przyznaję, że zostałem wprowadzony w błąd – stwierdził szef medialnego imperium. Przypomniał następnie, uderzając dłonią w stół, że "News of the World" to tylko 1 procent jego medialnego imperium, a on sam zatrudnia 53 tysiące ludzi i "musi polegać na ich uczciwości". - To nie jest wymówka, tylko wyjaśnienie mojego braku precyzji - dodał.
Zapytany wprost, czy uważa, że osobiście odpowiada za "to fiasko", odparł po prostu: - Nie. Ludzie, którym zaufałem, a potem może ludzie, którym oni zaufali.
"Zawiedliśmy zaufanie czytelników"
Pytany, kiedy odkrył, że łamanie prawa było "powszechne" w "NotW", Rupert Murdoch odparł: - "Powszechne" to bardzo duże słowo. Dowiedziałem się, gdy stało się to oczywiste - dodał. Zapewnił, że był "zszokowany, oburzony i przerażony" sprawą Milly Dowler (ofiary morderstwa, do której skrzynki włamał się tabloid) i że zamknął "NotW", ponieważ "wstydzi się za to, co się stało". - Zawiedliśmy zaufanie czytelników - oświadczył.
Watson pytał dalej, czy Murdoch wie, że parlamentarzyści oskarżają jego pracowników o "zbiorową amnezję". Ten stwierdził, że nie doniesiono mu o tym, i dodał: - Pan mówi, że oni kłamali.
"Zapomniałem. Wszystkie dokumenty daliśmy policji"
Dopytywany, czy wie, że linia obrony jego firmy, która deklarowała, że wszystko jest winą jednego reportera, została uznana za nieprawdziwą, Murdoch po dłuższej przerwie odparł: - Zapomniałem. Wszystkie dokumenty daliśmy policji.
Kolejny poseł zapytał Murdocha, czy poświęcił "News of the World", by chronić Rebekah Brooks i czy tego żałuje? Świadek odparł, że żałuje "losu ludzi, którzy nie będą mogli znaleźć pracy" oraz zapewnił, że jej dymisja i zamknięcie tabloidu nie są powiązane.
Jestem pewien, że wszyscy nasi wydawcy będą. Nie mam wiedzy o żadnych uchybieniach. To kwestia smaku. Mamy w tym kraju cudowną różnorodność głosów i naturalnie konkurują one ze sobą. Jestem pewien, że zdarzają się nagłówki, które czasem mogą obrazić, ale nie jest to zamierzone Rupert Murdoch
- Ale powiedział pan, że chronienie jej było pańskim priorytetem - dopytywał poseł Philip Davies. Murdoch odparł, że nie jest pewien, bo gdy tylko wyszedł z domu, zobaczył przed swoją twarzą 20 mikrofonów i nie pamięta, co powiedział.
Pytany, kto jest winny zamknięcia "News of the World" i wycofania się z próby przejęcia pełnej kontroli nad telewizją BSkyB, odpowiedział: - Cała nasza konkurencja w tym kraju formalnie zawiązała konsorcjum, żeby nas powstrzymać. Przyłapali nas z brudnymi rękami i rozpuścili tą histerię.
"Dzięki temu jesteśmy lepsi i silniejsi"
Bronił też swoich dzienników. - Nie odbiera nam to winy ani nie zmniejsza przeprosin, ale ten kraj wielce zyskuje na posiadaniu rywalizującej ze sobą prasy, a dzięki temu bardzo transparentnego społeczeństwa. To dla niektórych czasem bardzo niewygodne, ale myślę, że dzięki temu jesteśmy lepsi i silniejsi - przekonywał.
A pytany, czy w przyszłości jego korporacja będzie ostrożniejsza w doborze nagłówków, odparł. - Jestem pewien, że wszyscy nasi wydawcy będą. Nie mam wiedzy o żadnych uchybieniach. To kwestia smaku. Mamy w tym kraju cudowną różnorodność głosów i naturalnie konkurują one ze sobą. Jestem pewien, że zdarzają się nagłówki, które czasem mogą obrazić, ale nie jest to zamierzone - uważa Murdoch.
Z wydawcami rozmawia rzadko
Posłowie pytali go też, jak często rozmawia z wydawcami swoich gazet. - Bardzo rzadko - stwierdził. Szef NewsCorp zadeklarował, że czasem dzwonił w sobotni wieczór do wydawcy "The News of the World" i prawie zawsze do wydawcy "Sunday Timesa". - Nie żeby wpływać na treść. Bardzo dbam o to, by zawsze poprzedzać każdą uwagę słowami "Ja tylko pytam" - zapewnił.
I dodał: - Tak naprawdę nie jestem w kontakcie. Najwięcej czasu spędzałem z wydawcą "Wall Street Journal". Pracuję przez 10 czy 12 godzin dziennie i mam mnóstwo spraw, którymi muszę się codziennie zająć.
Nigdy, jak stwierdził, nie poinformowano go o rekompensacie dla ofiary hakerów "NotW" Gordona Taylora - prezesa Związku Piłki Nożnej, w wys. 600 tys. funtów, ani o odszkodowaniu dla guru od PR, Maksa Clifforda. W obu przypadkach chodziło o to, by sprawy te nie trafiły na sądową wokandę. Nie wiedział też, jak dodał, że jego koncern zapłacił koszty adwokackie skazanych w styczniu 2007 r. w związku z aferą podsłuchową reportera "NotW" Clive'a Goodmana i prywatnego detektywa Glenna Mulcaire'a.
Wypowiadając się o sposobach zdobywania doniesień prasowych, które naruszają prawo ludzi do prywatności, magnat prasowy argumentował, że "w społeczeństwie wyczulonym na punkcie przejrzystości nikt nie może oczekiwać całkowitej prywatności. Dziennikarstwo śledcze prowadzi do bardziej otwartego społeczeństwa".
Rupert Murdoch nie zamierza ustąpić ze stanowiska, ponieważ sądzi, że jest najlepszą osobą do uporządkowania spraw w jego imperium medialnym. Zagroził, że konsekwencje wyciągnie wobec tych, co go zawiedli.
"Nie ma dowodów na podsłuchy u rodzin ofiar 11 września"
Zapewnił też, że nie ma dowodów na zakładanie podsłuchów rodzinom zamachów 11 września 2001 roku, nie wszczęto też wewnętrznego śledztwa w tej sprawie. - Nie widzieliśmy żadnych dowodów, i, o ile wiemy, FBI też ich nie ma. Nie wierzę, żeby to (podsłuchy, red.) przydarzyło się komukolwiek w Ameryce. Zapytany, czy zleci postępowanie, gdyby podejrzenia okazały się prawdziwe, odparł: - Oczywiście.
Murdoch był też pytany o jego związki z premierem Davidem Cameronem. Potwierdził, że dostał zaproszenie na Downing Street 10 po ostatnich wyborach - szef rządu chciał podziękować mu za wsparcie. Wszedł tylnymi drzwiami. - Tak mi polecono - zaznaczył.
James Murdoch zaskoczony
Składający wyjaśnienia wraz z nim 38-letni syn James - prezes i dyrektor generalny News International, wydawniczej części koncernu News Corp. - pytany o to, dlaczego wcześniej nie zareagował ws. afery podsłuchowej, odparł że pełen obraz sytuacji wyłonił się dopiero z powództw, z którymi wystąpili podsłuchiwani celebryci przeciwko "NotW" z końcem 2010 r.
Płatności dla Taylora i Clifforda James Murdoch uznał za słuszne, ponieważ w przypadku rozprawy sądowej, orzeczenie byłoby po ich myśli. W swoich wypowiedziach posługiwał się określeniem "przechwytywanie" wiadomości ze skrzynek głosowych, zamiast "zakładanie podsłuchów".
Opłaceniem kosztów prawnych Goodmana i Mulcaire'a miał być sam zaskoczony.
Nie odpowiadają pod przysięgą
Członkowie komisji nie mają żadnych prawnych środków, by zmusić świadków do odpowiedzi na pytania, jeśli ci odmówią, bo nie są oni przesłuchiwani pod przysięgą. Nie muszą się więc obawiać konsekwencji za kłamstwo, mogą też odmówić odpowiedzi.
Na niekorzyść komisji działa jeszcze określona procedura zadawania pytań. W przeciwieństwie choćby do kolegów z komisji Kongresu USA, każdy z brytyjskich posłów ma określony czas na przesłuchanie świadka.
Imperium Murdocha
News Corp to jeden z najpotężniejszych konglomeratów medialnych świata. Pod względem dochodów (z 2010 roku) jest to druga, największa po Walt Disney Company korporacja medialna świata. Rupert Murdoch był założycielem News Corp; pełni funkcje szefa zarządu i dyrektora wykonawczego firmy. Jego imperium obejmuje tytuły prasowe i magazyny, telewizje satelitarne i kablowe, sieci radiowe i studia filmowe, wydawnictwa książkowe, agencje reklamowe oraz firmy internetowe.
Zasięg afery podsłuchowej w należącym do Murdocha "News of the World" dopiero ostatnio wyszedł na jaw. Podsłuchiwano ok. 3,8 tys. osób, w tym, oprócz celebrytów, rodziny zamordowanych i żołnierzy poległych w Iraku i Afganistanie. Policja nie wykazała się gorliwością w ściganiu tych praktyk, mimo że była w posiadaniu materiału dowodowego.
kaw \mtom,iga
To najbardziej upokarzający dzień w moim życiu. Mówiłem prawdę. Nie wiem, kto mnie okłamał. To ustala policja. Przyznaję, że zostałem wprowadzony w błąd. "Powszechne" to bardzo duże słowo. Dowiedziałem się (o podsłuchach, red.), gdy stało się to oczywiste. Zawiedliśmy zaufanie czytelników. Nie mam wiedzy o żadnych uchybieniach. To kwestia smaku. Mamy w tym kraju cudowną różnorodność głosów i naturalnie konkurują one ze sobą. Jestem pewien, że zdarzają się nagłówki, które czasem mogą obrazić, ale nie jest to zamierzone. Nie widzieliśmy żadnych dowodów, i, o ile wiemy, FBI też ich nie ma. Nie wierzę, żeby to (podsłuchy, red.) przydarzyło się komukolwiek w Ameryce. Rupert Murdoch
Źródło: TVN24, Reuters, BBC, Guardian, CNN