Brytyjski rząd ostrzega Libię. - Świętowanie było by obraźliwe, niegustowne i nieczułe - oświadczyło MSZ w Londynie. W piątek mija dokładnie rok od uwolnienia Abedelbaseta Ali Mohmeta al-Megrahiego, Libijczyka zamieszanego w zamach nad Lockerby. Szkocki sąd zezwolił na jego wyjazd do Libii, ponieważ miał mieć przed sobą tylko trzy miesiące życia. Żyje do dziś i ponoć ma się dobrze.
Niedawno libijskie władze oficjalne oświadczyły, że terrorysta ma przed sobą jeszcze co najmniej dwa lata życia. Nieoczekiwane "ozdrowienie" Megrahiego wywołało żywą debatę na Wyspach co do słuszności jego uwolnienia.
Wszystko dla bohatera
Po powrocie terrorysty do kraju, władze przywitały go jako bohatera narodowego. Sam dyktator Muammar Kadafi zadekretował, że Megrahi ma otrzymać taką samą opiekę zdrowotną jak głowa państwa.
Opieka najlepszych lekarzy krajowych i zagranicznych, najnowsze i najdroższe leki, zapewniły teoretycznie dogorywającemu Libijczykowi znaczące wydłużenie życia. Jego rak prostaty ma go zabić najwcześniej za dwa lata.
Ponadto rodzina uwolnionego zamachowca otrzymała intratne posady w administracji i firmach państwowych.
Humanitaryzm nie popłaca
Brytyjski rząd oficjalnie oświadczył, że uwolnienie Libijczyka było "błędem", co stwierdził zarówno premier jak i szef MSZ Wielkiej Brytanii. Decyzji szkockiego sąd zdecydowanie sprzeciwiały się Stany Zjednoczone.
Kongres domagał się przesłuchania sędziego, ponieważ podejrzewa się, że podjął decyzję pod presją. Brytyjski rząd miał jakoby tym sposobem walczyć o dochodowe kontrakty na wydobycie ropy w Libii dla koncernu BP.
Megrahi został skazany na dożywocie w 2001 za współudział w zamachu przeprowadzonym w roku 1988. Bomba podłożona przez libijskich agentów w bagażu zniszczyła samolot Boeing 747 amerykańskich linii PanAm lecący nad brytyjskim miasteczkiem Lockerby. Zginęło 270 osób.
Źródło: telegraph.co.uk