Libańska armia ostrzega polityków. "Zdecydowane kroki" odpowiedzią na chaos


Libańskie wojsko, w obliczu rozlewającego się po kraju chaosu, ostrzegło polityków, że jest gotowe podjąć "zdecydowane kroki". Liban w ostatnich dniach staje się areną walk pomiędzy szyitami i sunnitami, motywowaną wojną domową w sąsiedniej Syrii.

Starcia stały się okazją do prowadzenia walki politycznej, pomiędzy reprezentantami różnych społeczności islamskich i chrześcijańskiej. Wojsko przestrzegło, że nie będzie tego tolerować.

- Wzywamy wszystkich przywódców politycznych, by zachowali ostrożność, gdy wyrażają swe stanowiska i opinie - głosi oświadczenie armii, które można odczytać, jako ostrzeżenie przed przejęciem kontroli nad krajem przez wojsko. Libańskie siły zbrojne oświadczyły, że są gotowe podjąć "zdecydowane środki", by zapobiec rozlewaniu się chaosu po kraju.

Destabilizacja

Sytuacja w Libanie tymczasem pogarsza się. W poniedziałek odnotowano wymianę ognia na granicach dzielnicy sunnickiej i szyickiej w Bejrucie. Wojsko zablokowało kilka ulic w tej okolicy. W nocy z niedzieli na poniedziałek sunnici starli się z szyitami także poza stolicą Libanu, między innymi w położonym na północy mieście Trypolis, a także w miejscowościach między Bejrutem a położonym około 40 km na południe miastem Sajda. W Trypolisie rozmieszczeni zostali żołnierze, którzy mają przywrócić spokój. Wojskowi ustawili także blokady na drogach, przeszukują samochody i legitymują ludzi.

Rozdarte społeczeństwo Najnowsze akty przemocy są dowodem na pogłębianie się napięć między libańskimi społecznościami, z których część popiera reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada, a część sympatyzuje z walczącymi z nim rebeliantami. Większość libańskich sunnitów poparło antyreżimowych rebeliantów, podczas gdy szyici sprzyjają raczej Asadowi, który podobnie jak wielu ludzi z jego otoczenia, wywodzi się z mniejszości alawickiej. Alawici to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu, a wielu sunnitów uważa ich za niewiernych.

Wybuchy agresji W piątek w Bejrucie doszło do wybuchu samochodu pułapki, w którym zginęło co najmniej osiem osób, w tym sunnicki generał Wissam al-Hassan, szef libańskiego wywiadu. Hassan stał na czele śledztwa, które wykazało, że za zabójstwem premiera Rafika Haririego w 2005 roku stał Damaszek wraz z Hezbollahem. W niedzielę demonstranci szturmowali w Bejrucie siedzibę rządu. Opozycja zażądała dymisji premiera Nadżiba Mikatiego po piątkowym zamachu, jednak w weekend poinformowano, że szef rządu "przez jakiś czas" pozostanie na stanowisku na prośbę prezydenta Libanu Michela Suleimana.

Autor: mk//gak / Źródło: PAP

Raporty: