Torturowany, głodzony, więziony w ciemnym pomieszczeniu - coraz więcej wiadomo o szczegółach porwania Dmytro Bułatowa. Jeden z przywódców Automajdanu odnalazł się w czwartek, po ponad tygodniu. Twierdzi, że porywacze mówili z rosyjskim akcentem.
Teraz Bułatow przebywa w prywatnym szpitalu "Borys" w Kijowie. Zmaltretowanym mężczyzną zajmują się lekarze. Bułatow ma wstrząs mózgu, odcięty kawałek ucha, przebite ręce, rany cięte na całym ciele. Aktywistę odwiedzili opozycyjni deputowani, m.in. Kliczko, Poroszenko i Hrycenko.
Z relacji Bułatowa wynika, że został porwany przez nieznanych napastników, wywieziony w nieznane miejsce, a tam przez osiem dni bity i torturowany. Odcięto mu kawałek ucha, a Bułatow mówi też, że porywacze próbowali go ukrzyżować.
foto of freed car maidan leader Bulatov who was tortured by his captors #euromaidan pic.twitter.com/j0cKVXj62H
— bruce springnote (@BSpringnote) January 31, 2014
Ponad tydzień tortur
Deputowany Petro Poroszenko, który odwiedził Bułatowa w szpitalu i rozmawiał z nim, mówi, że lidera Automajdanu torturowano przez cały okres porwania, czyli osiem dni. Oprawcy trzymali ofiarę cały czas związanego, w ciemnym pomieszczeniu, z opaską na oczach. Przez ostatnie dwa dni nie dawali mu jeść.
Bulatov at hospital, says he was tortured for 8 days, his ear was cut off, left to die near Kyiv @automaidan pic.twitter.com/gYAOPvKKL5”
— Maxim Eristavi (@MaximEristavi) January 30, 2014
Bułatow nie wie, kto go porwał, ale zwrócił uwagę, że mężczyźni rozmawiali z rosyjskim akcentem.
Po długich torturach wywieźli go i wyrzucili z auta. Bułatow dotarł do wsi, szedł przez nią, stukając do kolejnych drzwi, aż wpuścił go jeden z gospodarzy. Stamtąd Bułatow zadzwonił do przyjaciół, a ci przyjechali i zabrali go do Kijowa, do szpitala.
Pod ochroną
Porywacze wyrzucili Bułatowa z auta koło podkijowskiej wsi Wiszenki. Niezależne media zwracają uwagę, że to niedaleko innej wsi, w okolicy której znaleziono zwłoki Jurija Werbickiego i gdzie wyrzucono pobitego aktywistę Igora Łucenkę.
Lider UDAR-u Witalij Kliczko poinformował, że milicja nie przesłuchała jeszcze Bułatowa. "Nie czas teraz na to" - stwierdził opozycjonista. Wiadomo, że mężczyznę w prywatnym szpitalu ochraniają ludzie związani z Majdanem. Przedstawiciele MSW przesłuchują na razie krewnych Bułatowa.
Булатов знайшовся. Фото: Ольга Кошеленко pic.twitter.com/I1uGebRYSi
— Українська правда (@ukrpravda_news) January 30, 2014
Bali się, że nie żyje
Znajomi Bułatowa obawiali się, że ich kolega nie żyje. Podejrzewano, że działacz został porwany przez milicję, bądź wykorzystywanych przez nią chuliganów, zwanych "tituszkami".
Bułatow zaginął 22 stycznia. Milicjanci pobili wówczas w Kijowie grupę aktywistów Automajdanu, którzy zostali zwabieni do jednego ze szpitali w Kijowie informacją o znajdujących się tam działaczach ich ruchu. Gdy przyjechali na miejsce, zostali otoczeni przez milicję, brutalnie poturbowani, a ich pojazdy - zniszczone. Funkcjonariusze pobili i zatrzymali 18 osób.
Kazali przepraszać za "grzech głupoty"
Wcześniej kierowcy Automajdanu zatrzymywali w Kijowie współpracujących z milicją "dresiarzy", których odwożono do miasteczka namiotowego na Majdanie Niepodległości i zmuszano do publicznego przepraszania uczestników protestów oraz kajania się za "grzech głupoty". Zatrzymani wprowadzani byli na scenę, gdzie filmowano ich twarze i dokumenty i przesłuchiwano w obecności setek ludzi.
Niektóre ukraińskie media twierdziły, że milicja, znęcając się nad zatrzymanymi, odpowiadała w ten sposób na upokorzenia, których jej funkcjonariusze i właśnie tacy, ubrani w stroje sportowe współpracownicy, doznawały od przeciwnych władzom demonstrantów.
Autor: ktom/kka//gak / Źródło: PAP, Hromadske TV, Ukrainska Prawda
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/Euromajdan