Ponad 200 tysięcy Kanadyjczyków przekonało się w poniedziałek wieczorem jak wygląda życie bez prądu. Eksplozja i pożar transformatora pozbawił zasilania znaczną część centrum Toronto. Do awarii doszło w najgorętszy do tej pory dzień roku. Dotknęła ona też brytyjską królową, która przebywa z 9-dniową wizytą w Kanadzie.
Pożar transformatora miał miejsce 15 minut przed godziną piątą po południu, w czasie początku szczytu komunikacyjnego. Tysiące ludzi miały poważne problemy z powrotem do domu. Awarię usunięto po około półtorej godziny.
Długie powroty
400 osób trzeba było ewakuować z pociągów, które stanęły pomiędzy stacjami. W całym centrum miasta nie działała sygnalizacja świetlna, co spowodowało olbrzymie korki.
Niektórzy obywatele samorzutnie stawali na środku skrzyżowań i ręcznie kierowali ruchem. Wiele ludzi miało problem z dostaniem się do mieszkań położonych na wyższych piętrach, ponieważ nie działały windy, a spacer po tysiącach schodów w upale przekraczającym 30 stopni był ponad siły mniej wytrzymałych.
Książe był rozbawiony
Awaria pogrążyła w ciemności m.in. pałac, gdzie królowa Elżbieta II i książę Filip, którzy kończą we wtorek 9-dniową wizytę w Kanadzie, uczestniczyli we wręczeniu nagród księcia Edynburga w hotelu Fairmont Royal York. Kiedy zgasły światła, goście wybuchnęli śmiechem. Ceremonię kontynuowano przy świetle wpadającym przez wyjścia ewakuacyjne, a awaryjne generatory szybko przywróciły zasilanie.
Wszczęto śledztwo
W nocy pożar ugaszono, a dostawy prądu całkowicie przywrócono o godz. 5 czasu polskiego. Wszczęto śledztwo w celu ustalenia jego przyczyn.
Poniedziałkowe problemy z prądem wielu mieszkańcom przypomniały wielką awarię zasilania w 2003 roku. Wtedy podczas upalnego lata wysiadło zasilanie w Toronto i okolicach, oraz znacznej części wschodniego wybrzeża USA.
Źródło: Reuters