W projekcie końcowym kopenhaskiej konferencji klimatycznej nie ma jeszcze zapisanych konkretnych zobowiązań co do redukcji emisji gazów cieplarnianych, donosi agencja Reutera. Są za to obietnice dużych pieniędzy dla krajów rozwijających się i zapis o "kontynuowaniu negocjacji" po zakończeniu szczytu.
Według projektu deklaracji końcowej, o której pisze Reuters, uczestniczy szczytu zobowiążą się do ograniczenia wzrostu globalnej temperatury do maksimum 2 stopni Celsjusza w porównaniu z okresem przedindustrialnym.
Projekt nie zawiera jednak konkretnych liczb odnośnie redukcji emisji gazów cieplarnianych ani w krótkim - do 2020 r., ani w dłuższym okresie - do 2050 r. W projekcie zawarte jest jedynie, twierdzi Reuters, stwierdzenie o konieczności "głębokich globalnych cięć".
Miejsca na konkretne liczby pozostają na razie puste.
Pieniądze dla ubogich
W projekcie deklaracji końcowej zawarta jest również zapowiedź przekazania ubogim krajom miliardów dolarów pomocy.
Chodzi o kwotę 100 miliardów dolarów rocznie, które bogate kraje mają przekazywać do 2020 r. biedniejszym. Pieniądze mają im pomóc w dostosowaniu swoich gospodarek i walce ze skutkami zmian klimatycznych.
30 miliardów pomocy ma trafić do krajów rozwijających się do 2012 r. W zamian za pomoc kraje rozwijające mają zgodzić się międzynarodowy monitoring, który będzie śledził poziom emitowania przez nich gazów.
Wiele zależy od Chin
O pieniądzach wspomniała już w czwartek sekretarz stanu USA Hillary Clinton, zapewniając, że Waszyngton przyczyny się do uruchomienia tych funduszy. Zastrzegła jednak, że konieczne jest wypracowanie na szczycie w Kopenhadze "mocnego porozumienia" w celu walki z ociepleniem i zapewnienie przez Chiny przejrzystości w kwestii emisji gazów cieplarnianych.
Zdaniem Clinton brak porozumienia z Chinami w kwestii transparentności w emisji gazów może uniemożliwić USA zawarcie porozumienia w Kopenhadze. Chiny wyprzedziły USA pod względem emisji gazów cieplarnianych, odmawiają jednak przeprowadzenia niezależnych pomiarów.
Tekst może się zmienić
Opisywany przez agencję Reutera projekt został przedstawiony przez przedstawicieli Danii doradcom klimatycznym 26 najbardziej wpływowych krajów. Później w piątek mają się nim zająć przywódcy, którzy przyjechali na kopenhaski szczyt.
Tekst, który może się jeszcze zmienić, nie wspomina obecnie o założeniach dotyczących redukcji emisji gazów cieplarnianych dla krajów uprzemysłowionych - podało anonimowo źródło w Kopenhadze.
O ile w ogóle będzie miał sens
Nie wiadomo czy do końca konferencji uda się delegacjom dogadać w sprawie konkretnych liczb. - Są głębokie różnice opinii i poglądów na to, jak mamy to rozwiązać. Będziemy się starać do ostatnich minut konferencji - oznajmił po nocnej rundzie rozmów premier przewodniczącej UE Szwecji, Fredrik Reinfeldt.
Inni uczestnicy szczytu byli mniej optymistyczni. - To ciągle nie to - mówi agencji Reutera jeden z europejskich dyplomatów. - Sytuacja jest desperacka - dodał przedstawiciel delegacji Indii.
- Nie ma porozumienia nawet na temat czegokolwiek - deklaracji, oświadczenia czy czegokolwiek - dodał Hindus, wskazując na kraje rozwinięte jako głównych winowajców.
Jest furtka?
Projekt końcowej deklaracji zawiera sformułowanie, które może świadczyć o tym, że jego twórcy zostawiają sobie furtkę na wypadek niepowodzenia szczytu. W dokumencie zawarte jest wezwanie do "kontynuowania negocjacji", by przyjąć jeden lub kilka nowych traktatów klimatycznych nie dalej jak do końca 2010 r.
mtom//kwj
Źródło: PAP