- Lepiej późno niż wcale - ocenił podpisanie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Traktatu Lizbońskiego szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Minister spraw zagranicznych w uroczystości w Pałacu Prezydenckim nie uczestniczył, bo w tym samym czasie był na regatach w Bydgoszczy. Były premier Jarosław Kaczyński przypomniał dziś, że "decyzja prezydenta jest wyrazem konsekwencji w marszu drogą, która została przyjęta przez PiS w 2004 roku".
- Mam nadzieję, że Traktat wejdzie w życie - mówił Sikorski, komentując sobotnie uroczystości. Jak powiedział, jeśli to się stanie, Unię Europejską czeka debata na temat instytucji, które Traktat wprowadza - tj. przewodniczącego Rady i wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych. - Zależy nam, aby to były znaczące postacie. Aby Europa uzyskała silną i wpływową reprezentację - mówił Sikorski.
Lepsza dyplomacja?
Szef polskiej dyplomacji ocenił również, jakie znaczenie będzie miał Traktat dla Polski. - W sprawach handlowych jesteśmy przez Europę skutecznie reprezentowani. Teraz być może także w sprawach zagranicznych i innych możemy mieć wpływ na mocne decyzje całego kontynentu.
Na pytanie dlaczego nie był w Pałacu Prezydenckim podczas podpisania Traktatu Lizbońskiego, Sikorski powiedział krótko. - Dlatego, że nie mogę być w dwóch miejscach na raz - powiedział dziennikarzom z uśmiechem, przyłapany w trakcie regat w Bydgoszczy.
Prezydencki marsz
W dość obrazowy sposób o podpisaniu Traktatu Lizbońskiego mówił prezes PiS i były premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem szefa Prawa i Sprawiedliwości decyzja prezydenta jest wyrazem "konsekwencji w marszu drogą, która została przyjęta przez PiS w 2004 roku". Prezes PiS przypomniał, że to wtedy jego partia zdecydowała się poprzeć akcesję Polski do Unii Europejskiej. Jak podkreślił, ugrupowanie miało co do tego zastrzeżenia, ale uznało, że Polska musi być w Europie. - A dzisiaj być w Europie to być w Unii Europejskiej - ocenił podczas konferencji prasowej J. Kaczyński.
Jego zdaniem, każdy kto namawiał prezydenta do podpisania Traktatu przed decyzją Irlandii, "domagał się, żeby prezydent uznał Polskę za kraj niesuwerenny". Bo - jak dodał - skoro nie liczy się głos Irlandii, to nie liczy się także głos Polski. - Czyli mówiąć krótko, najbardziej podstawowe decyzje mogą być podejmowane bez polskiej zgody - dodał. Jak podkreślił, na to zgody nie było i być nie mogło.
Polska za Lizboną
W sobotę, w samo południe, Lech Kaczyński spełnił składaną przez siebie niejednokrotnie obietnicę. Prezydent wielokrotnie zapewniał, że kiedy tylko mieszkańcy Irlandii ratyfikują Traktat, on złoży podpis pod dokumentem.
W ubiegły piątek Irlandczycy zagłosowali w referendum za przyjęciem Traktatu Lizbońskiego. Było to już drugie referendum w tej sprawie. Pierwsze odbyło się w czerwcu ubiegłego roku. Wtedy Irlandczycy dokumentowi powiedzieli "nie".
Źródło zdjęcia głównego: TVN24