W potężnej eksplozji w bazie Strażników Rewolucji, do której doszło w sobotę, zginął wysoki dowódca odpowiedzialny za rozwój irańskiego programu rakietowego - wynika z informacji podanych przez władze Iranu. To kolejny argument za tezą, że wybuch, który zabił - wg oficjalnych danych 17 osób - nie był wypadkiem, a aktem sabotażu - pisze "Daily Telegraph". Aktem sabotażu przeprowadzonym przez izraelski wywiad.
Do eksplozji w bazie wojskowej Malard, 40 km na południowy zachód od stolicy Iranu, doszło podczas przenoszenia amunicji w jednym z arsenałów - ogłosił Ramazan Sharif, rzecznik elitarnej formacji Strażników Rewolucji.
Potem okazało się, że wśród ofiar jest gen. Hassan Moghaddam, "odpowiedzialny za przemysłowe badania mające na celu zapewnienie samowystarczalności zbrojeniowej Strażników Rewolucji". Ten oficjalny opis obowiązków generała, podany w państwowych mediach, potwierdza, że generał odpowiadał za rozwój programu rakietowego.
Fakt, że w "wypadku" zginął jeden z najważniejszych ludzi elitarnej formacji Strażników Rewolucji podsyca spekulacje, że doszło do sabotażu, i że ma to związek z programem atomowym Iranu. Największy izraelski dziennik "Yediot Aharonot" napisał, że "pewne oceny" wskazują, że wybuch był "wynikiem wojskowej operacji opartej na informacjach wywiadowczych".
Mossad i Ludowi Mudżahedini?
Z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez amerykańskiego dziennikarza Richarda Silversteina, mającego bardzo dobre kontakty w izraelskiej armii, atak przeprowadził Mossad we współpracy z emigracyjną organizacją irańską Ludowi Mudżahedini Iranu (MEK) - pisze "Daily Telegraph". Amerykanin pisze na swoim blogu, że "jest powszechnie wiadome w kręgach wywiadowczych, iż Izraelczycy używają MEK do różnych aktów szpiegostwa i terroru".
Tymczasem przedstawiciele MEK twierdzą, że do wybuchu doszło podczas transportu broni w ukryte miejsce w obawie przed atakiem Izraela, a gen. Moghaddam był w bazie na osobiste polecenie ajatollaha Chameneia.
Wskazuje się też na podobieństwa z wydarzeniami w październiku 2010 roku, gdy w rzekomo przypadkowej eksplozji składu amunicji w bazie Strażników Rewolucji w Chorrambadzie zginęło ponad 20 osób. Wtedy też władze mówiły o pożarze w składzie amunicji, a baza też odgrywała ważną rolę w programie rakietowym - składowano tam pociski dalekiego zasięgu Shahab-3.
"Pech" programu atomowego
Irański program atomowy w ciągu ostatnich dwóch lat otrzymał serię bolesnych ciosów. W ubiegłym roku wysoki rangą naukowiec jądrowy zginął, a drugi został ranny, gdy ich samochody zaatakowali zamaskowani ludzie na motocyklach.
Później tajemniczy wirus komputerowy Stuxnet doprowadził do utraty kontroli nad wirówkami używanymi do wzbogacania uranu.
Sobotnia eksplozja, jak i ta sprzed roku, uderzyły natomiast w program budowy pocisków dalekiego zasięgu Shahab-3, które mogłyby zostać użyte do ataku na Izrael w wypadku wojny.
Źródło: Daily Telegraph