"Kazali mu tak powiedzieć i tak powiedział"

Aktualizacja:
Superwizjer TVN o kulisach procesu ws. wybuchu w mińskim metrze
Superwizjer TVN o kulisach procesu ws. wybuchu w mińskim metrze
tvn
Superwizjer TVN o kulisach procesu ws. wybuchu w mińskim metrzetvn

- Moim zdaniem tę operację przeprowadziły służby specjalne - stwierdza krótko w rozmowie z "Superwizjerem" TVN Włodimir Borodacz, były pułkownik GRU, komentując zamach w metrze w Mińsku z 2011 roku. Podejrzani zostali odnalezieni w błyskawicznym tempie, po całonocnym przesłuchaniu obaj przyznali się do zarzucanych im czynów. Dźmitryj Kanawałau i Uładzisław Kawaliou zostali skazani na śmierć. Wątpliwości co do ich winy, po wykonanym wyroku, pozostają.

Do wybuchu bomby w mińskim metrze doszło 11 kwietnia 2011 roku . Zginęło 15 osób, 204 zostały ranne. Już następnego dnia białoruska milicja zatrzymała dwóch 25-letnich mężczyzn.

Po błyskawicznym śledztwie zostali oskarżeni - Uładzisłau Kawaliou o niepowiadomienie władz o planowanym zamachu terrorystycznym, Dźmitryju Kanawałau o zdetonowanie bomby. Sąd po równie szybkim procesie skazał obu na karę śmierci bez możliwości apelacji. 16 marca rodzina Kawalioua dostała list z informacją o wykonaniu wyroku. Kanawałau prawdopodobnie także został stracony.

"Tę operację przeprowadziły służby"

Ten zamach był na rękę przede wszystkim prezydentowi. Trzeba było w społeczeństwie zasiać strach i panikę. Pokazać, że w kraju są rzeczy poważniejsze niż problemy ekonomiczne, głód, dewastacja państwa Włodimir Brodacz

Według niego za zamachem stoją białoruskie służby specjalne. Zwraca uwagę, że zaledwie w godzinę po wybuchu prezydent Białorusi - Alaksandr Łukaszenka - schodzi na stację, gdzie doszło do wybuchu w towarzystwie swojego 11-letniego syna, a przecież cały teren wcześniej powinni byli sprawdzić saperzy i potwierdzić, że nie ma tam więcej bomb.

Kanawałau podczas przesłuchania odpowiada prostymi zdaniami, ale gdy chcą dowiedzieć się o jego motywacji odpowiada długim zdaniem wziętym dokładnie z kodeksu karnego. Kazali mu tak powiedzieć i powiedział Ludmiła Griaznowa

Nierzetelny proces

Białoruscy dziennikarze, prawnicy stwierdzają jednoznacznie: proces był nierzetelny, a sąd wyraźnie rozstrzygał wszelkie wątpliwości na niekorzyść oskarżonych. Nagrania z kamer w metrze stały się jednym z głównych dowodów oskarżenia – tymczasem są niewyraźne i w żaden sposób nie można na nich rozpoznać Kanawałaua, niosącego ładunek. Wizja lokalna została tak źle przeprowadzona, że nawet śledczy z FSB odmówili wydania ekspertyzy. Natomiast zapisy przesłuchań każą zadać pytanie, czy obaj oskarżeni nie byli siłą zmuszani do przyznania się do winy.

Śledczy nagrali jak Kanawałau przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Na pytanie dlaczego podłożył bombę mówi: "W celu zdestabilizowania sytuacji w Republice Białorusi".

- Kanawałau podczas przesłuchania odpowiada prostymi zdaniami, ale gdy chcą (śledczy) dowiedzieć się o jego motywacji odpowiada długim zdaniem wziętym dokładnie z kodeksu karnego. Kazali mu tak powiedzieć i powiedział - stwierdza Ludmiła Griaznowa, obrończyni praw człowieka.

Dodaje, że przesłuchanie przerywano pięć razy. - Co mu wtedy robili? - pyta retorycznie Griaznowa.

"Jakby wiedział z czym pracuje nie postąpiłby w ten sposób"

Oprócz wspomnianej wizji lokalnej, jednym z elementów śledztwa, było odtworzenie procesu budowania bomby. - Gdybym ja przesłuchiwał kogoś takiego z pewnością pytałbym go o szczegóły. Te szczegóły wpływają na to, że on wykonał ten ładunek, zdetonował ten ładunek i sam przeżył. Tutaj zdecydowanie nikt o to nie pyta - mówi Janusz Bełdowski, specjalista ds. technologii materiałów wybuchowych.

Według eksperta mężczyzna za bardzo uciska folię w której miał być ładunek. Zdaniem Bełdowskiego substancja, która była podana jako składnik bomby przy takim ugniataniu wybuchłaby. – Jakby wiedział z czym pracuje nie postąpiłby w ten sposób – ocenia ekspert. Poza tym, według niego, w torbie, którą widać na nagraniach z monitoringu bomba by się nie zmieściła.

Bełdowski zwraca też uwagę, że podobno na ubraniach Kanawałau nie znaleziono ani pyłu z wybuchu, ani śladów substancji z której rzekomo zbudował bombę. Jego zdaniem to dziwne, bo obecne techniki kryminalistyczne pozwalają wykryć takie rzeczy nawet po wielu tygodniach i nawet jeśli są jej szczątkowe ilości.

"Wyciągnęli z człowieka duszę"

Siostra Uładzisława Kawaliou - Tatiana Kozjar wspominając proces mówi: - Jakaś kobieta krzyknęła: Dima, no powiedz chociaż coś. Nie wierzymy w twoją winę. On usłyszał to, podniósł głowę, ale miałam takie wrażenie, że z człowieka wyciągnęli duszę. Kompletnie puste spojrzenie.

Badania opinii publicznej pokazały, że większość zapytanych nie wierzy w winę obu skazańców, którym prezydent Łukaszenka odmówił łaski. To rzecz wyjątkowa na Białorusi, państwie autorytarnym, gdzie swobodne wyrażanie opinii niezgodnych z linią władzy zagrożone jest więzieniem.

Całość programu "Superwizjer" TVN nt. zamachu w Mińsku
Całość programu "Superwizjer" TVN nt. zamachu w Mińskutvn

Źródło: TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn