"Tak dalej być nie może" kontra "wcale nie jest tak źle", czyli Mitt Romney i Barack Obama spierają się o politykę zagraniczną. Kandydat republikanów ponownie wezwał do bardziej "zdecydowanego" kursu w stosunkach międzynarodowych, a kandydat demokratów oznajmił, że spełnił wszystkie główne założenia swojej polityki.
Obecny prezydent i jego konkurent w nadchodzących wyborach prezydenckich zostali przepytani przez dziennikarzy programu CBS "60 minutes". Jednym z głównych tematów była polityka zagraniczna i ostre zamieszki w krajach muzułmańskich po wyprodukowaniu w USA filmu szkalującego Mahometa.
Jest dobrze i jest źle
Zdaniem Romneya, obecna administracja jest zdecydowanie zbyt uległa i powinna mocniej odpowiadać na protesty przed amerykańskimi placówkami dyplomatycznymi. - Takim krajom jak Egipt trzeba dawać do zrozumienia, jakie są zasady - stwierdził republikanin.
- Oni muszą wiedzieć, że aby pozostać sojusznikiem USA, otrzymywać od nas i naszych przyjaciół pomoc oraz inwestycje, muszą uszanować porozumienie pokojowe z Izraelem i przestrzegać praw mniejszości, oraz dbać o bezpieczeństwo ambasad - tłumaczył Romney.
Odpierając zarzuty swojego kontrkandydata, Obama dowodził, że jego polityka zagraniczna jest pasmem sukcesów, z czym Amerykanie mają się "powszechnie zgadzać". - Powiedziałem, że skończyłem wojnę w Iraku i zrobiłem to. Powiedziałem, że rozprawimy się z Al-Kaidą i została zdziesiątkowana. Zapowiedziałem, że zajmiemy się bin Ladenem i już go nie ma. Zrealizowałem swoją politykę zagraniczną - stwierdził Obama.
- Jeśli gubernator Romney sugeruje, że powinniśmy rozpocząć kolejną wojnę, to niech tak sobie mówi - zakończył prezydent.
Autor: mk\mtom / Źródło: CBS