Stany Zjednoczone szykują nowy plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu, ujawnił król Jordanii Abdullah II. W wywiadzie dla brytyjskiego "Timesa" monarcha nazwał plan "rozwiązaniem 57 państw". Dodał, że rozwiązanie to rokuje, ale też łatwo je zaprzepaścić. A wtedy - czeka nas kolejna wojna.
- Oferujemy trzeciej części świata spotkanie z otwartymi rękami - mówił król, wyjaśniając dlaczego w rozwiązania pokojowe dla Bliskiego Wschodu potrzeba zaangażowania aż 57 krajów: - Przyszłość to nie rzeka Jordan, Wzgórza Golan czy Synaj. Przyszłość to Maroko nad Atlantykiem i Indonezja nad Pacyfikiem. To jest stawka.
Jordańczyk nie ukrywa, że plan - zakładający zgodę Izraela na państwo palestyńske w zamian za uznanie Izraela przez muzułmanów - który omawiał już z amerykańskim prezydentem, ma szanse powodzenia, ale jednocześnie bardzo łatwo go zniweczyć. - Jeśli będziemy zwlekać z negocjacjami, w ciągu następnych 12-18 miesięcy będzie kolejny konflikt między Arabami lub muzułmanami a Izraelem - ostrzegł Abdullah.
Ważne spotkania przed nami
Kluczowe dla nowego planu będzie przyszłotygodniowe spotkanie premiera Izraela Benjamina Netanjahu z Barackiem Obamą, w czasie którego Amerykanie wysondują wolę współpracy Izraelczyków i siłę własnych argumentów.
- Jeżeli Izrael będzie zwlekał z rozwiązaniem dwóch państw [izraelskiego i palestyńskiego - red.] albo nie będzie jasnej amerykańskiej wizji, zaufanie do Obamy wyparuje w ciągu chwili - uważa jordański monarcha.
Ważna będzie też wizyta Obamy w Egipcie 4 czerwca - kolejny krok w ocieplaniu stosunków USA ze światem muzułmańskim.
Rozmawiać muszą wszyscy
Ponadto Izrael rozmawiać musi z każdym, nie tylko z Palestyńczykami, ale i Syryjczykami i Libańczykami. Również z Egipcjanami, z którymi spotka się już w poniedziałek Netanjahu podczas swojej pierwszej podróży zagranicznej.
- Myślę, że będziemy mieli sporo dyplomacji wahadłowej, by zebrać ludzi przy jednym stole i w ciągu kilku następnych miesięcy zdobyć rozwiązanie - podkreślił Abdullah.
Waszyngton wywiadu "Timesa" z Jordańczykiem jeszcze nie skomentował.
Źródło: Reuters