1 stycznia Hiszpania rozpoczyna półroczną prezydencję w Unii Europejskiej. Madryt będzie musiał odnaleźć się w nowej sytuacji, bo rządy będzie sprawować u boku pierwszego stałego przewodniczącego Unii Hermana Van Rompuya. Stanowisko "prezydenta" Unii zostało utworzone na mocy Traktatu Lizbońskiego.
Hiszpania postawiła sobie ambitne cele. Madryt chce koordynować wychodzenia z kryzysu państw członkowskich, wdrożyć Traktat z Lizbony oraz promować równość między kobietami a mężczyznami.
Innowacyjność i równość
Hiszpanom - jak deklarują - mają przyświecać dwie zasady: innowacyjność i równość. Innowacyjność ma się przejawiać w wychodzeniu z kryzysu gospodarczego, "tak, by zapewnić stały rozwój, wzrost zatrudnienia i konkurencyjności gospodarki".
Równość ma dotyczyć przede wszystkim równych praw obywateli Europy. Co dokładnie planują Hiszpanie? Ma się to przejawiać między innymi przystąpieniem w tym półroczu do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, dzięki uzyskaniu w Traktacie z Lizbony osobowości prawnej przez UE. Hiszpania chce się też zmierzyć ze zjawiskiem dyskryminacji kobiet i zapowiada "wiele propozycji w kwestii przemocy wobec kobiet, która wciąż jest problemem w UE".
Hiszpania chce też kontynuować po Szwedach politykę na rzecz rozszerzenia UE: myśli by przyspieszyć nieco negocjacje z Turcją, zakończyć negocjacje akcesyjne z Chorwacją, rozpocząć z Islandią i przybliżyć do Europy Bałkany Zachodnie z naciskiem na Serbię.
Zapewniam, że nie ma z naszej strony woli, by konkurować. Są dwie nowe osobistości w UE, które mają pchnąć UE do przodu, a my będziemy skromni, dyskretni, pracowici i pomocni Minister Spraw Zagranicznych Miguel Moratinos
Nowy styl
Wobec Hiszpanii są też pewne oczekiwania. Związane jest to z pojawieniem się w nowych stanowisk w UE - stałego przewodniczącego Hermana Van Rompuya i szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Oczekuje się, że Hiszpanie będą współpracować z nowymi urzędnikami i wprowadzą nowy styl w przewodniczeniu Europie.
Pojawienie się stanowisk oznacza, że najbardziej widoczna i prestiżowa polityka zagraniczna nie jest już domeną prezydencji rotacyjnej, ale właśnie Van Rompuya i Ashton. W praktyce oznacza to tyle, że jeśli gdzieś na świecie wybuchnie nowy konflikt, to głos w imieniu Unii zabiorą właśnie oni, a nie hiszpański premier Jose Luis Zapatero. Takie regulacje przewiduje Traktat w Lizbony.
Konkurencji nie będzie
Hiszpanie zapewniają, że do konfliktu nie dojdzie. - Zapewniam, że nie ma z naszej strony woli, by konkurować. Są dwie nowe osobistości w UE, które mają pchnąć UE do przodu, a my będziemy skromni, dyskretni, pracowici i pomocni - zadeklarował niedawno w Brukseli szef hiszpańskiego MSZ Miguel Moratinos, prezentując w Brukseli priorytety Hiszpanii.
Traktat? Spokojnie
Moratinos zapewnił, że "Hiszpania będzie respektować Traktat z Lizbony", a więc to Van Rompuy będzie przewodniczył szczytom UE z USA, Rosją czy Ameryką Łacińską.
- Podczas szczytów, które będą się odbywać w Hiszpanii, Zapatero jako gospodarz zasiądzie koło Van Rompuya, ale to Van Rompuy będzie przewodniczył - mówił szef hiszpańskiej dyplomacji. Podobnie ma być podczas odbywających się w Brukseli szczytów przywódców państw UE. Będzie nimi kierował Van Rompuy i to on będzie zdawał relację dziennikarzom na konferencjach prasowych po szczytach, a Zapatero się dołączy "tylko jeśli Van Rompuy uzna to za wskazane".
Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną, to zgodnie z traktatem UE i deklaracją Moratinosa "rządzić będzie Ashton".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu