Na tureckie miasto Akcakale spadł pocisk wystrzelony z terenu Syrii - podała turecka agencja Dogan. W odpowiedzi turecka armia miała ostrzelać terytorium Syrii. Nie ma informacji o ofiarach.
To kolejny z serii poważnych incydentów na pograniczu Turcji i Syrii, do których dochodzi od środy, kiedy pocisk wystrzelony z terenu Syrii spadł na miasto Akcakale zabijając piątkę tureckich cywilów.
W odpowiedzi tureckie wojsko wystrzeliło około 50 pocisków na różne wykryte stanowiska syryjskiej armii po drugiej stronie granicy. Zginęło od nich "kilku" żołnierzy.
Wymiana ognia nad granicą
Do podobnych wymian ognia dochodzi od nocy z środy na czwartek niemal co dzień. Schemat jest ciągle ten sam. Jeden lub kilka pocisków wystrzelonych z Syrii wywołuje odwetowy ostrzał tureckiego wojska. W Turcji do tej pory nie zginął nikt więcej. Nie ma podobnych informacji ze strony syryjskiej.
W sobotę szef MSZ Turcji Ahmet Davutoglu zapowiedział, że tureckie wojsko będzie odpowiadać na każdy ostrzał ogniem. W czwartek parlament udzielił siłom zbrojnym zgody na ewentualną "operację poza granicami kraju", co może oznaczać wkroczenie na terytorium Syrii i przeprowadzenie jakiejś operacji odwetowej. Ankara zapewniła jednak, że "nie jest to wypowiedzenie wojny", ale jedynie środek odstraszający.
Po serii incydentów granicznych stosunki pomiędzy Ankarą a Damaszkiem są bardzo napięte. Były złe już od poczatku rewolty w Syrii, ponieważ Turcja wspiera opozycję w walkach z siłami rządowymi. Nie jest jednak jasne, dlaczego wojsko dyktatora Baszara Asada zaczęło nagle tak niecelnie strzelać i trafiać w Turcję. Wydawałoby się, że Syrii zdecydowanie nie zależy na prowokowaniu potężnego sąsiada. Zależy natomiast na tym syryjskiej opozycji.
Autor: mk//kdj / Źródło: Reuters, Hurriyet Daily News
Źródło zdjęcia głównego: Turkish Land Forces