Głosowali nawet nieletni, a lokale były zamknięte


Głosowanie w imieniu kobiet, dorzucanie kart do urn, nękanie komisji wyborczej i nieprawidłowe godziny otwarcia lokali wyborczych - to przykłady fałszerstw, jakich w afgańskich wyborach dopatrzyła się Fundacja Wolnych i Uczciwych Wyborów w Afganistanie. Głosowaniu przyglądało się prawie 7 tysięcy obserwatorów.

W czwartek Afgańczycy wybierali prezydenta i swoich przedstawicieli w radach prowincji. Fundacja Wolnych i Uczciwych Wyborów w Afganistanie (FEFA) w dniu głosowania rozmieściła w 6,2 tys. czynnych lokali wyborczych prawie 7 tys. obserwatorów, w tym blisko 2,5 tys. kobiet. Obserwatorów Unii Europejskiej było ponad stu.

Obserwatorzy FEFA odnotowali wiele nieprawidłowości, w tym głosowanie w imieniu kobiet, głosowanie przez osoby nieletnie, a także dorzucanie kart do urn.

Fundacja podała też, że "w pewnych miejscach uzbrojeni mężczyźni nękali członków komisji wyborczych i sami przejmowali kontrolę nad punktami do głosowania".

Stronnicza komisja

FEFA skrytykowała też komisję wyborczą, odpowiedzialną za przeprowadzenie wyborów i ogłoszenie wyników, zarzucając jej personelowi stronniczość i sprzyjanie urzędującemu prezydentowi Hamidowi Karzajowi. - W pewnych regionach komisja wyborcza korzystała z analfabetyzmu głosujących, żeby przekazać głosy na rzecz konkretnych kandydatów - oświadczył szef fundacji Nader Nadery. Karzaj był faworytem czwartkowej elekcji.

Wśród innych nieprawidłowości wskazano otwieranie i zamykanie lokali wyborczych w innych godzinach niż zarządzono. W innych miejscach lokale przez cały czas były zamknięte. Niepokój budzą też przypisywane talibom akty przemocy.

Wcześniej Nadery informował, że talibowie zrealizowali swe groźby i obcięli palce dwóm wyborcom, którzy wzięli udział w głosowaniu. CZYTAJ

FEFA z uznaniem wypowiedziała się natomiast o przygotowaniu służb bezpieczeństwa. Na czas wyborów zmobilizowano 300 tys. ludzi - 200 tys. Afgańczyków i 100 tys. zagranicznych żołnierzy.

Źródło: PAP