Gdzie umarł Kim? "Jego pociąg nie ruszył ze stolicy"


- Nie ma dowodów wskazujących na to, że pancerny pociąg Kim Dzong Ila ruszył się z Phenianu w miniony weekend - powiedział szef wywiadu Korei Południowej Won Sei Hoon, cytowany przez dziennik "Chosun Ilbo". Ma to oznaczać, że oficjalna wersja śmierci dyktatora jest zagrywką propagandową reżimu. Koreańskie media przytaczają "plotki" krążące w środowisku uciekinierów z Korei Północnej, jakoby satrapa został "zamordowany przez oficerów".

Oficjalna wersja przedstawiana przez Phenian mówi, iż Kim Dzong Il zmarł w sobotę o godz. 8.30 w swoim pancernym pociągu, gdy zmierzał na jedną z serii swoich gospodarskich wizyt. Przyczyną śmierci miał być rozległy zawał, spowodowany "wyczerpaniem fizycznym i psychicznym" wodza, który bez wytchnienia "udzielał wskazówek kwitnącemu narodowi".

Gloryfikacja przez pracę

Możliwość śmierci z powodu zawału nie jest poddawana w wątpliwość. Kim Dzong Il miał już w przeszłości przejść dwa udary, które poważnie odbiły się na jego zdrowiu i kondycji serca. Bezpośrednio po tym przez jakiś czas lekarzom udało się go odwieść od picia ulubionych koniaków i palenia cygar, ale ostatnimi czasy ponoć wrócił do złych nawyków.

Wywiad Korei Południowej poddaje jednak w wątpliwość to, że dyktator zmarł w podróży na gospodarską wizytę. Według szefa wywiadu Seulu pancerny pociąg Kim Dzong Ila, którym ten udawał się we wszelkie podróże, nie wyruszył z Phenianu przez cały ubiegły weekend. Na dodatek w sobotę, kiedy dyktator miał umrzeć, w stolicy było -12 stopni, a doktorzy zalecają pacjentom po zawałach, aby nie wystawiali się na niskie temperatury.

Ponadto Kim Dzong Il był znany z tego, że bardzo późno chodzi spać i rzadko wstaje przed południem. Dlatego wywiad Korei Południowej wątpi, aby dyktator już o 8.30 rano zmierzał pociągiem na wizytę.

Wywiad powątpiewa także w to, aby udało się utrzymać w tajemnicy śmierć w pociągu. Pancerny dom dyktatora na torach zawsze przemieszcza się pod silną ochroną złożoną z setek ludzi, którzy na pewno zorientowaliby się, że coś jest nie tak, gdyby lider rzeczywiście zmarł w drodze.

Zawiłe okoliczności

Według anonimowych pracowników wywiadu, na których powołuje się południowokoreańska gazeta "Chosun Ilbo", historia o śmierci w pociągu, czyli niejako "w pracy" jest wymysłem reżimu. - W ten sposób chcą promować Kima jako ciężko pracującego dla ludu przywódcę, który nie oszczędzał się aż do śmierci. To byłaby wielka różnica dla obywateli Korei Północnej, gdyby zmarł w łóżku w swojej rezydencji - twierdzi źródło gazety.

- W przeciwieństwie do jego ojca Kim Ir Sena, Kim Dzong Il praktycznie nie ma żadnego szacunku wśród obywateli. Reżim zapewne o tym wie i musiał znaleźć jakiś sposób, aby go gloryfikować - twierdzi anonimowy uciekinier z północy, na którego powołuje się "Chosun Ilbo".

Jeszcze dalej idzie gazeta "Korean Times", która powołując się na politologów i anonimowych uciekinierów, twierdzi, że dyktatorowi ktoś pomógł w opuszczeniu tego świata. Mieli się do tego przyczynić oficerowie zrażeni tym, że pominięto ich w procesie szykowania sukcesji. Kim Dzong Il miał celowo umniejszać rolę i wpływy armii, aby zapewnić lepszą sytuację swojemu synowi Kim Dzong Unowi.

W taką wersję wydarzeń wierzy też Chun Yo Ok, poseł z rządzącej Wielkiej Partii Narodowej. Jego zdaniem śmierć dyktatora nie była naturalna i spowodowała ją walka o władzę w reżimie.

ŚMIERĆ KIM DZONG ILA - czytaj raport

DRUGI Z DYNASTII – SYLWETKA KIMA

KIM JEST NASTĘPCA KIM DZONG ILA

Źródło: Chosun Ilbo, Korea Times