Po Amerykanach także Francuzi uzupełniają swoją "listę ryzyka", czyli spis państw, których obywatele są poddawani szczególnie wnikliwej kontroli na lotniskach.
W wypowiedzi opublikowanej w środę przez dziennik "Le Figaro" minister Brice Hortefeux nie sprecyzował, które kraje chciałby dopisać do listy. Obecnie obejmuje ona tylko Jemen, Syrię, Afganistan, Pakistan, Iran, Algierię i Mali.
"Le Figaro" przewiduje, że chodzi m.in. o Nigerię, jako że właśnie Nigeryjczyk usiłował w Boże Narodzenie dokonać samobójczego zamachu na amerykański samolot, lecący z Amsterdamu do Detroit.
USA, które mają własną "listę ryzyka", Nigerię już do niej dopisały.
Nie chodzi o piętnowanie
Szef francuskiego MSW podkreślił, że nie chodzi o piętnowanie poszczególnych krajów przez umieszczanie ich na tej liście, lecz o "konieczność uwzględnienia punktów tranzytowych radykalnych siatek islamistycznych".
W wypowiedzi dla radia Hortefeux podkreślił natomiast, że umieszczenie na liście ryzyka nie oznacza, iż rządy tych krajów wspierają terroryzm. - Czasem nie mają one środków na walkę z terroryzmem, jak np. Mali - uważa minister.
Linie lotnicze, latające do Francji z krajów na liście ryzyka, mają obowiązek przekazywania władzom z wyprzedzeniem informacji o pasażerach. Hortefeux chce, żeby informacje takie były przekazywane w chwili dokonania przez pasażera rezerwacji, a nie podczas odprawy pasażerskiej.
Służbom bezpieczeństwa dałoby to więcej czasu na wyszukiwanie podejrzanych.
Szczególne środki bezpieczeństwa
W związku z próbą zamachu w Boże Narodzenie, we francuskich portach lotniczych rozmieszczono tysiące dodatkowych policjantów - powiedział w środę Hortefeux w radiu.
Dodał, że wszyscy pasażerowie udający się do Stanów Zjednoczonych są poddawani kontroli osobistej, bez względu na to, czy pochodzą z krajów na liście ryzyka, czy nie.
Źródło: PAP, tvn24.pl