USA dmuchają na zimne i wprowadzają nowe procedury kontroli bezpieczeństwa na lotniskach. Według nich, pasażerowie z 14 krajów będą objęci szczególnym nadzorem. Będą to obywatele państw uważanych przez USA za "wspierające terroryzm" - pisze amerykański portal "Politico".
To efekt niedawnej, nieudanej próby zamachu na pokładzie Airbusa A330 lecącego z Amsterdamu do Detroit. Władze amerykańskie wolą dmuchać na zimne i już teraz wprowadziły restrykcje, które dotkną obywateli 14 państw, w tym Kuby, Iranu, Sudanu, Syrii czy też Nigerii, Jemenu i Pakistanu.
Według Administracji Bezpieczeństwa Transportu USA, odpowiedzialnej za bezpieczeństwo lotnicze, wszyscy podróżujący do USA z owych siedmiu krajów mogą spodziewać się dokładnego przeszukania bagażu podręcznego.
"Wyrywkowej kontroli" poddani zostaną pozostali pasażerowie przylatujący do USA.
USA i Europa zapobiegają
Niedawny, nieudany zamach sprawił, że służby lotniskowe na całym świecie zostały postawione na baczność. Dodatkowe środki bezpieczeństwa zapowiedziały nie tylko Stany Zjednoczone.
Zaostrzenie kontroli ogłosiły też porty lotnicze w Rzymie, Paryżu i Brukseli. Rozporządzenie w tej sprawie wydały także brytyjskie władze. Według niego, pasażerowie podróżujący do USA powinni zgłosić się do odpraw wcześniej, żeby umożliwić przeprowadzenie dodatkowych kontroli przed wejściem na pokład. Zaapelowano także o ograniczenie ilości bagażu podręcznego.
Zamiast zamachu, spalona kabina
Ostrzejsze przepisy są rezultatem próby zamachu na pokładzie samolotu z Amsterdamu do Detroit, dokonanej przez Nigeryjczyka Umara Faruka Abdulmutallaba w dniu Bożego Narodzenia. Mężczyzna wywołał pożar w kabinie pasażerskiej.
Abdulmutallab przed podróżą do USA spędził kilka miesięcy w Jemenie. Odpowiedzialność za nieudany atak wzięła na siebie Al-Kaida na Półwyspie Arabskim.
Źródło: Reuters