"Francja jest zdeterminowana, by zakończyć dzikie represje"


Po najnowszym, krwawym ostrzale syryjskiego Hims, w którym zginęli m.in. zachodni dziennikarze, Francja wezwała reżim Baszara el-Asada, by niezwłocznie wstrzymał ataki na miasto i zapewnił bezpieczny dostęp pomocy medycznej dla ofiar ostrzału.

W sprawie bombardowania wypowiedział się prezydent Francji Nicolas Sarkozy. - To pokazuje, że już wystarczy, że ten reżim musi odejść i nie ma żadnego powodu, by Syryjczycy nie mieli prawa (...) do swobodnego decydowania o swoim losie - oświadczył Sarkozy.

Francja jest zdeterminowana bardziej niż kiedykolwiek, by zakończyć dzikie represje, jakich naród syryjski doświadcza co dnia Alain Juppe

Dodał, że wezwał ambasador Syrii we Francji, by przekazać jej potępienie Paryża dla działań władz syryjskich. - Francja jest zdeterminowana bardziej niż kiedykolwiek, by zakończyć dzikie represje, jakich naród syryjski doświadcza co dnia - oświadczył Juppe. Paryż był jedną z przewodnich sił, które w ubiegłym roku stały za lobbowaniem na rzecz zachodniej interwencji w Libii.

Wszystkie działa na Hims

Właśnie na Hims, trzecim co do wielkości mieście Syrii, koncentrują się w ostatnich tygodniach ataki sił rządowych. Dzielnica Baba Amro jest celem nieprzerwanych ataków sił rządowych od 3 lutego. W najnowszym ataku zginęło co najmniej 17 syryjskich cywilów oraz dziennikarka Marie Colvin, pracująca dla brytyjskiego "Sunday Timesa", i fotoreporter Remi Ochlik.

Ponadto co najmniej dwoje innych zagranicznych dziennikarzy zostało rannych. Jedna z nich, Amerykanka, jest w bardzo ciężkim stanie - poinformowali działacze z Hims.

W środę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że od wybuchu antyreżimowej rewolty w marcu 2011 roku zginęło w Syrii ponad 7,6 tys. ludzi. Wśród nich jest około 5540 cywilów, prawie 1700 żołnierzy i członków służb bezpieczeństwa i blisko 400 dezerterów - sprecyzował szef Obserwatorium, Rami Abdel Rahman.

Źródło: PAP