Fenomen Gaucka. Krytykuje Niemców, jest najpopularniejszy


Wystarczył rok, by urząd prezydenta odzyskał dawny blask. Funkcja głowy państwa, uznawana w Niemczech jeszcze niedawno za niepotrzebną, po dwóch niespodziewanych dymisjach Horsta Koehlera i Christiana Wulffa, teraz za sprawą Joachima Gaucka przeżywa swoisty "renesans". Prezydent udziela się wszędzie, głośno krytykuje obywateli za ich podejście do życia w demokracji, a i tak w sondażach prezentuje się świetnie.

Joachim Gauck, pastor z dawnej NRD, a po 1989 roku m.in. szef urzędu do spraw akt służby bezpieczeństwa (Stasi), pod względem popularności zdystansował w ostatnich miesiącach kanclerz Angelę Merkel.

Numer jeden w Niemczech

18 marca 2012 roku Zgromadzenie Federalne wybrało Gaucka na prezydenta Niemiec. Polityk objął stanowisko w trudnym momencie, po dwóch zaskakujących dymisjach, które poważnie nadwyrężyły prestiż urzędu prezydenta. W lecie 2010 roku ze stanowiska zupełnie nieoczekiwanie zrezygnował Horst Koehler, a w lutym 2012 roku do dymisji podał się jego następca Christian Wulff po wdrożeniu przeciwko niemu śledztwa w związku z podejrzeniem o korupcję. W Niemczech pojawiły się głosy, że urząd prezydenta, którego istotą są funkcje reprezentacyjne, jest niepotrzebny i należałoby go zlikwidować.

Rok później opinie o tej funkcji odwróciły się o 180 stopni. Z sondażu opublikowanego w najnowszym wydaniu tygodnika "Stern" wynika, że aż 77 proc. Niemców jest zadowolonych z pracy pierwszej osoby w państwie. Pozytywne, choć wyraźnie gorsze wyniki przynosi ankieta zamieszczona w sobotę w tabloidzie "Bild" - 51 proc. pytanych wyraziło w niej zadowolenie z prezydentury Gaucka, a 21 proc. oceniło jego działalność negatywnie. Ponad połowa uczestników ankiety zgodziła się z opinią, że Gauck jest prezydentem utrzymującym bliski kontakt z obywatelami. Do najczęściej pojawiających się w jego wystąpieniach wątków należą apele o obywatelską aktywność. - Nie można być tylko "użytkownikiem" i czerpać informacji o świecie z komputera, telewizora czy gazet. To nie wystarczy - powiedział niedawno w wywiadzie dla "Der Spiegel". - Życie to coś więcej niż tylko konsumpcja. Angażujcie się - apeluje do młodzieży 73-letni bezpartyjny polityk.

"Polacy są bardziej pracowici niż Niemcy"

Pierwszym krajem, który odwiedził Gauck zaraz po objęciu urzędu, była Polska. To był "wybór serca" - tłumaczył wtedy swoją decyzję. Chwalił Polskę jako "europejski kraj wolności" i ujawnił, że w jego mieszkaniu wisi plakat "W samo południe" z czasów polskiej kampanii przed wyborami 4 czerwca 1989 r.

Wizyta w Polsce na początku kadencji nie była odosobnionym epizodem, a propolskich akcentów nie brakowało w minionych dwunastu miesiącach. Przy okazji spotkania z Bronisławem Komorowskim i Giorgio Napolitano w listopadzie w Neapolu Gauck zbulwersował niemiecką opinię publiczną, mówiąc, że "Polacy są bardziej pracowici niż Niemcy".

Podbudowana liczbami opinia wywołała krytyczne komentarze niemieckich mediów. Przeprowadzony na zlecenie tygodnika "Focus" sondaż wykazał, że dwie trzecie Niemców nie zgadza się z opinią prezydenta. O "drażliwym porównaniu" pisał dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Gazety przytaczały opinie oburzonych obywateli Niemiec, którzy wypowiedzią prezydenta poczuli się obrażeni.

- To była bardzo przemyślana wypowiedź, skierowana przeciwko pokutującym ciągle jeszcze, szczególnie w Niemczech wschodnich, negatywnym stereotypom na temat Polaków - mówi Cornelius Ochmann, ekspert ds. Europy Środkowej i Wschodniej Fundacji Bertelsmanna. Ochmann przypomina, że propaganda NRD reaktywowała w latach 80. pruski stereotyp "polskiej gospodarki" jako synonimu niegospodarności, a zastosowane wobec obywateli NRD "pranie mózgów" pozostawiło trwałe ślady w sposobie myślenia.

Zdaniem Ochmanna, Gauck świadomie podkreśla przy każdej okazji polskie umiłowanie wolności, przeciwstawiając je niemieckiemu kultowi równości i sprawiedliwości społecznej.

Seksizm i Izrael

Gdy uważa to za konieczne, Gauck nie waha się głosić niepopularnych haseł - płynąć pod prąd głównego nurtu niemieckiej opinii publicznej. Inicjatorom debaty o rzekomym seksizmie Niemców zarzucił "obłęd na punkcie cnoty", który nawet pastorowi wydaje się przesadny.

Publicznie zastanawiał się też, czy Izrael jest rzeczywiście elementem racji stanu Niemiec, jak chce tego kanclerz Merkel. Obywatele cenią odwagę prezydenta do poruszania kontrowersyjnych tematów. "Na każdym spotkaniu ludzie proszą, bym nadal ostro formułował swoje poglądy" - mówi Gauck.

Autor: adso/tr / Źródło: PAP