Działacz ZPB zatrzymany za pikietę. Będzie proces

Aktualizacja:

Zarzut udziału w pikiecie odbywającej się bez zezwolenia usłyszał dziś po południu Igor Bancer, działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB). Został zatrzymany przed południem w Grodnie. W poniedziałek odbędzie się proces. Z kolei na granicy białoruskiej z Litwą straż nie chciała wpuścić do kraju Stanisława Szuszkiewicza - polityka opozycji. Pogranicznicy przez kilka godzin sprawdzali, czy paszport mężczyzny nie jest fałszywy.

Bancer został już przewieziony do aresztu. Jak powiedziała szefowa ZPB Andżelika Orechwo, prywatnie żona Bancera, powodem oskarżeń jest zgromadzenie 28 czerwca, kiedy członkowie ZPB zebrali się przed gmachem sądu w Grodnie, gdzie toczy się proces jednego z liderów Związku Andrzeja Poczobuta.

- Wiem, że zatrzymano go przed domem. Zdążył powiedzieć przez telefon, że prawdopodobnie zostanie sądzony za 28 czerwca - powiedziała Orechwo o Bancerze.

Jej zdaniem męża aresztowano, aby go "odizolować, by nie mógł wziąć udziału w procesie Poczobuta we wtorek" 5 lipca, w dniu następnej rozprawy. - Za jego aktywność usiłują go cały czas usunąć - dodała kobieta.

Na koncie ma już dwa wyroki

Od czasu rozpoczęcia procesu Poczobuta 14 czerwca Bancer był trzykrotnie zatrzymywany przez milicję i dwukrotnie sądzony. Sąd skazał go za pierwszym razem na pięć dni aresztu, za drugim na grzywnę. Orechwo jest przekonana, że tym razem kara będzie surowsza.

- Podejrzewam, że tym razem nie będzie grzywny. Na pewno nie obędzie się bez aresztu i podejrzewam, że będzie więcej niż ostatnio - powiedziała.

Są też inni zatrzymani

Szefowa ZPB przypomniała, że 28 i 29 czerwca milicja zatrzymała również dwoje innych działaczy ZPB: Renatę Dziemiańczuk i Kazimierza Rusinowicza. Oni również są oskarżeni o udział w pikiecie odbywającej się bez zezwolenia.

- W sprawie Dziemiańczuk został spisany protokół i w każdej chwili może ona dostać wezwanie do sądu na proces, może być też zatrzymana. Rusinowicz jest w podobnej sytuacji - wyjaśniła Orechwo i dodała, że Dziemiańczuk już raz została skazana na grzywnę za to samo przewinienie.

Przychodzą za każdym razem

Działacze ZPB przychodzą pod sąd w Grodnie w czasie każdej, odbywającej się przy drzwiach zamkniętych, rozprawy w procesie Poczobuta. Trzymają w rękach egzemplarze pisma organizacji z dużym zdjęciem Poczobuta, modlą się, śpiewają pieśni religijne.

Poczobut, korespondent "Gazety Wyborczej", jest oskarżony o znieważenie oraz zniesławienie w swoich artykułach prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Prokurator żąda dla niego trzech lat kolonii karnej o ogólnym rygorze.

Nie chcieli go wpuścić do kraju

Kłopoty na granicy białorusko-litewskiej miał z kolei Stanisław Szuszkiewicz - opozycyjny polityk białoruski. Zabrano mu paszport, gdy jechał pociągiem z Wilna do Mińska w sobotę wieczorem i nie oddawano przez kilka godzin. Musiał wysiąść z pociągu i czekać na oddanie paszportu. Wraz z nim w ten sam sposób zatrzymano grupę studentów.

- O drugiej w nocy (godz. 1 w nocy czasu polskiego) zwrócono mi paszport. Byłem przetrzymywany prawie pięć godzin. O piątej rano byłem w Mińsku. Chciałem otrzymać dokument świadczący, że byłem zatrzymany, ale nie otrzymałem go - powiedział Szuszkiewicz.

Wyjaśnił, że straż graniczna tłumaczyła mu zatrzymanie jego paszportu koniecznością ustalenia, czy nie jest on fałszywy. Studenci zaś "byli kontrolowani, bo mogli wieźć narkotyki". Również bagaż opozycjonisty służby graniczne sprawdziły, jak powiedział, "do ostatniej nitki".

76-letni polityk pełnił funkcję głowy państwa w pierwszych latach niepodległości Białorusi po rozpadzie ZSRR, i jednocześnie szefa parlamentu. W Wilnie brał udział w forum parlamentarnym podczas międzynarodowej konferencji Wspólnoty Demokracji.

Źródło: PAP