Dowódca brytyjskich sił specjalnych w Afganistanie mjr Sebastian Morley podał się do dymisji na znak protestu przeciwko złemu wyposażeniu tych oddziałów, walczących na froncie afgańskim - ujawnił sobotni londyński "Daily Telegraph".
Dziennik przytacza słowa Morley'a, iż resort obrony w Londynie ignorował jego uwagi. Major oskarżył też brytyjski rząd o zaniedbania i odpowiedzialność za "chroniczne braki w wyposażeniu" sił specjalnych walczących w Afganistanie.
Jego zdaniem znaczna część dostarczanego żołnierzom w Afganistanie sprzętu nie spełnia wymogów pola walki. I tak na przykład pojazdy Snatch Land Rover nie wytrzymują wybuchów min. Tragicznym skutkiem, co przypomniał Morley, była śmierć czterech brytyjskich żołnierzy w czerwcu, w prowincji Helmand.
To właśnie tam walczą członkowie elitarnych oddziałów Special Air Service (SAS) w walkach z talibami.
Brytyjscy dowódcy pełni pesymizmu
Na początku października wysoki rangą dowódca brytyjski brygadier Mark Carleton-Smith oznajmił, że wojny z talibami nie da się wygrać i niewykluczone, że trzeba będzie z nimi usiąść do stołu rokowań.
- Jeśli talibowie będą przygotowani by usiąść po drugiej stronie stoły i rozmawiać o politycznym porozumieniu, to to jest właśnie tym postępem, który doprowadzi do końca walki z bojownikami - powiedział wtedy Carleton-Smith.
Źródło: PAP