- Nie chciałbym, by to była walka na pięści ani utarczka słowna. Musi odbyć się z godnością, bo tu chodzi o Francję, a nie starcie dwóch osobowości - powiedział w środę Francois Hollande, pytany o wieczorną debatę z Nicolasem Sarkozym.
Debata rozpocznie się o godzinie 21. Będzie transmitowana przez największe stacje telewizyjne: TF1, France 2, TV5 i kanały informacyjne oraz radio. Wiadomo, że rozpocznie ją wypowiedź Francois Hollande'a, Nicolas Sarkozy będzie miał natomiast czas na końcu. Kandydat lewicy zasiądzie po lewej stronie ekranu, a urzędujący prawicowy prezydent - po prawej. Debata ma potrwać dwie i pół godziny.
Jak ujawnił dziennik "Le Monde", debata odbędzie się w studiu na przedmieściach Paryża, w Seine-Saint-Denis. Każdy z kandydatów będzie miał własny klimatyzator, będzie mógł również ustawić sobie temperaturę fotela. Pytania będą zadawać: Laurence Ferrari z TF1 i David Pujadas z France 2. Kandydatów filmować będzie 20 kamer.
Pytania mają dotyczyć czterech bloków tematycznych: ekonomii, społeczeństwa, stylu władzy i spraw międzynarodowych.
20 milionów obejrzy "chwilę prawdy"
Debata jest postrzegana jako "chwila prawdy" dla obu kandydatów przed drugą turą wyborów 6 maja. Według sondaży, w wyborach zwycięży Hollande, ale Sarkozy nadal wierzy, że ma szansę wygrać. Szacuje się, że obejrzy ją nawet 20 milionów osób.
Po pierwszej turze Sarkozy zaproponował rywalowi zmierzenie się w trzech debatach. Kandydat socjalistów odrzucił tę propozycję i zgodził się na jedno telewizyjne starcie.
Według mediów, Sarkozy w wystąpieniach na żywo przyjmuje dość agresywny styl. Tym razem również będzie starał się "wypłoszyć Hollande'a z jego kryjówki", podczas gdy kandydat Partii Socjalistycznej będzie usiłował trzymać dystans.
Obaj kandydaci zaprzeczają, jakoby ćwiczyli swoje wystąpienia z trenerami czy przeprowadzali próby. W przeszłości Sarkozy i Hollande spotkali się w debacie kilka razy. Najsłynniejszym starciem była dyskusja o Europie w 1999 roku.
"Nie uniknie bilansu prezydentury"
Pytany o debatę Francois Hollande powiedział, że nie chce, by przerodziła się ona w utarczkę. - Chodzi o Francję, nie tylko o starcie dwóch osobowości. Nie chcę popadać w polemiki i przesadę - stwierdził kandydat socjalistów. Powiedział także, że nie zamierza pytać rywala o aferę Bettencourt, finansowanie kampanii przez reżim Kaddafiego czy sprawę Karachi (łapówki w zamian za kontrakty dla francuskich firm zbrojeniowych).
- Sądzę, że to, co interesuje Francuzów to zmiany, jakie ich czekają po wyborach. Na to będę naciskał. Ale jeśli prezydent będzie chciał mówić o tym, to jego ryzyko. Na pewno nie uniknie bilansu swojej prezydentury - stwierdził.
Media spekulują, że kandydaci będą rozmawiać przede wszystkim o sposobach na zmniejszenie długu i zwiększenie wzrostu gospodarczego.
Źródło: europe1.fr, leblogtvnews.com, Reuters