To już swoisty rytuał na Bliskim Wschodzie. A wszystko zaczęło się od irackiego dziennikarza, który swoimi butami rzucił - niecelnie - w prezydenta George'a Busha. W geście solidarności z dziennikarzem w stolicy Iranu kilkaset osób zgromadziło się na antyamerykańskim wiecu.
Czarny męski półbut staje się powoli na Bliskim Wschodzie symbolem protestu wobec polityki Stanów Zjednoczonych. Tak było w środę w Teheranie.
Dwustu demonstrantów dało wyraz swojego niezadowolenia wobec przywódcy Stanów Zjednoczonych. W stojącą na podeście kukłę przypominającą George'a Busha poleciały dziesiątki czarnych butów. Jakby tego było mało, oberwało się również sojusznikom USA - na wiecu słychać było antyizraelskie i antybrytyjskie hasła.
Hezbollah popiera rzucanie butami w Busha
Do incydentu z butami w roli głównej doszło podczas niedawnej pożegnalnej wizyty Busha w Iraku. Iracki dziennikarz Muntadar al-Zaidi rzucił w prezydenta USA swoimi butami i nazwał go "psem". Krzyczał do niego: - To pożegnalny pocałunek, ty psie. To od wdów, sierot i tych wszystkich, którzy zostali zabici w Iraku.
Pytany później o incydent, George W. Bush zbagatelizował go. Stwierdził jedynie, że but miał rozmiar 10.
W związku z incydentem Hezbollah wydał nawet oświadczenie, w którym stanowczo domaga się solidarności z dziennikarzem. Al-Zaidiego poparły też tysiące Irakijczyków. Za "agresję przeciwko głowie obcego państwa w czasie oficjalnej wizyty" grozi mu od 5 do 15 lat więzienia.
Źródło: APTN