Brazylijska ambasada, w której przebywa obalony prezydent Hondurasu Manuel Zelaya jest otoczona jest przez siły bezpieczeństwa. Policja starła się tam z tysiącami zwolenników Zelayi. Jednocześnie nowy rząd oświadcza, że gotów jest do rozmów.
Nieuznawany przez społeczność międzynarodową rząd Hondurasu powiedział, że jest w stanie rozmawiać nawet z obalonym prezydentem Manuelem Zelayą, jeśli ten uzna legalność zaplanowanych na listopad wyborów prezydenckich.
"Będę rozmawiał z każdym o każdej porze, w tym z byłym prezydentem Manuelem Zelayą" - brzmi oświadczenie rządzącego krajem Roberto Michelettiego, przeczytane przez jego doradcę.
Napięta atmosfera
W poniedziałek, po trzech miesiącach na wygnaniu, w wielkiej tajemnicy Zelaya wrócił do kraju. Schronił się w brazylijskiej ambasadzie, która natychmiast została otoczona przez siły bezpieczeństwa.
Na miejsce gromadnie pospieszyli też zwolennicy obalonego prezydenta, którzy starli się policją. W ruch poszły gaz łzawiący i armatki wodne. 30 osób zostało rannych.
Sam Micheletti podkreślił, że nie ma zamiaru szturmować ambasady. Z kolei Brazylijczycy, którzy znaleźli się w kłopotliwej sytuacji, wezwali Radę Bezpieczeństwa ONZ, by przyjrzała się kryzysowi.
Kryzys z Hondurasie
Ostry kryzys polityczny w Hondurasie rozpoczął się, gdy wojsko odmówiło prezydentowi poparcia dla referendum, które miało zaopiniować jego projekt zmiany konstytucji.
Zelaya, którego kadencja prezydencka kończyła się w styczniu 2010 roku, chciał sobie zapewnić poprzez zmianę konstytucji możliwość wyboru na następną czteroletnią kadencję.
28 czerwca został uprowadzony ze swej rezydencji przez żołnierzy i wywieziony do Kostaryki. Później przebywał m.in. w Nikaragui. USA i państwa Ameryki Łacińskiej nie uznały tymczasowego rządu Hondurasu.
Źródło: PAP