Najkrwawsze starcia muzułmanów i buddystów od miesięcy


W wyniku piątkowych starć muzułmańskich rebeliantów z siłami bezpieczeństwa Birmy w kilku miejscach w niespokojnym regionie na zachodzie kraju zginęło 71 osób - poinformowały władze.

Armia twierdzi, że muzułmańscy bojownicy przeprowadzili skoordynowane ataki na 24 policyjne punkty kontrolne i przejścia graniczne oraz na jedną bazę wojskową w stanie Rakhine (Arakan).

Jak poinformował dowódca birmańskiej armii generał Min Aung Hlaing, napastnicy uzbrojeni w sztylety i inne ostre przedmioty ukradli broń z kilku posterunków policji.

Prześladowana mniejszość

Konflikt w stanie Rakhine wybuchł w październiku 2016 roku, gdy w odpowiedzi na podobne ataki na trzy przejścia graniczne wojsko rozpoczęło zakrojoną na szeroką skalę operację.

ONZ podejrzewa, że w jej trakcie birmańskie siły bezpieczeństwa dokonywały zbiorowych gwałtów i zabójstw na muzułmańskiej mniejszości Rohingya. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że te przestępstwa można zakwalifikować jako zbrodnie przeciwko ludzkości, a nawet czystki etniczne.

Sytuacja w Rakhine pogorszyła się na początku tego miesiąca, gdy siły bezpieczeństwa rozpoczęły kolejną operację w rejonach górskich. W zamieszkanej głównie przez buddystów Birmie sposób traktowania liczącej 1,1 mln mniejszości muzułmanów Rohingya stał się jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii dotyczących praw człowieka w czasie, gdy w kraju po latach brutalnej wojskowej dyktatury następują polityczne zmiany. Teraz wszystko wskazuje na to, iż kwestia ta przyczyniła się do wybuchu potężnej rebelii - komentuje Reuters. Chociaż przedstawiciele mniejszości Rohingya przebywają w Birmie od pokoleń, to nie mają obywatelstwa i przez buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów. Żyją w biedzie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy, edukacji. Są pozbawieni swobody poruszania się. Od początku wojskowej kontrofensywy z października 2016 roku około 87 tysięcy Rohingya uciekło do Bangladeszu, gdzie przyłączyło się do innych członków tej grupy, którzy opuścili Birmę w ciągu ostatnich 20 lat. Do piątkowych ataków doszło kilka godzin po przedstawieniu ostatecznego raportu przez utworzoną rok temu przez rząd Birmy komisję doradczą w sprawie Rohingya. Kieruje nią były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Komisja zaapelowała do władz Birmy, by dały mieszkańcom Rakhine więcej praw i ostrzegła, że w przeciwnym razie mogą się oni radykalizować. Do piątkowej ofensywy przyznała się grupa o nazwie Armia Zbawienia Rohingya z Arakanu (ARSA), która jest oskarżana o październikowe ataki. ARSA uzasadniła ataki koniecznością obrony w obliczu naruszeń praw Rohingya ze strony wojska. W oświadczeniu organizacja oskarżyła armię o co najmniej 12 zabójstw, rabunków i gwałtów w dwóch miejscowościach w ostatnich tygodniach, co miało zdestabilizować sytuację i doprowadzić do fiaska działania komisji Annana. ARSA została założona przez członków Rohingya mieszkających w Arabii Saudyjskiej po krwawych starciach na tle wyznaniowym z 2012 roku, w których zginęło co najmniej 160 osób - podaje Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (ICG). Co najmniej 120 tys. Rohingya trafiło wtedy do prawie 67 obozów dla uchodźców. Lider ARSA Ata Ullah twierdzi, że do jego organizacji przyłączyły się setki młodych Rohingya. W ostatnich miesiącach rząd oskarżał rebeliantów o terroryzowanie przywódców wiosek i zabijanie rządowych informatorów. - Rebelianci byli w stanie zorganizować taki wielki atak, bo udało im się odciąć władze od informacji - powiedziało jedno ze źródeł wojskowych.

Starcia w stanie Rakhine (Arakan)

Autor: kg\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: